za Legendy Świata
Postaci: Narrator, Mężczyzna, Chłopiec, Małpka, Boa, 2 Motyle, Tukan, Żaba, Jaguar, 2 Pancerniki, Mrówkojad, Leniwiec
Narrator: Pewien mężczyzna wędrował przez dżunglę. Chwilę wcześniej las był ożywiony, pełen skrzeczących ptaków and nawołujących się małp. Teraz wszędzie panowała cisza, a zwierzęta obserwowały człowieka i zastanawiały się, dlaczego przybył. Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na wspaniałe drzewo kapokowe. Wtedy podniósł siekierę, którą miał w rękach i uderzył w pień drzewa.
Mężczyzna: Trach, trach, trach.
Narrator: Dźwięki siekiery rozniosły się po lesie. Drewno był bardzo twarde.
Mężczyzna: Łup, łup, łup.
Narrator: Mężczyzna otarł pot z czoła.
Mężczyzna: Trach, łup, trach, łup.
Narrator: Wkrótce mężczyzna przerwał, zmęczony. Usiadł, opierając się o pień drzewa. Zanim się obejrzał, upał i szum lasu ukołysał go do snu. Wąż boa, który mieszkał na drzewie, po cichu zsunął się po pniu do miejsca, w którym spał człowiek. Spojrzał na cięcie pozostawione przez siekierę. Wówczas wąż zbliżył się jeszcze bardziej do śpiącego mężczyzny i zasyczał mu do ucha:
Boa: Sssssenhor, to drzewo czyni cuda. To mój dom, gdzie żyły pokolenia moich przodków. Nie śśśśścinaj go.
Narrator: Nagle dwa motyle sfrunęły z drzewa i usiadły przy uchu mężczyzny.
Motyle: Senhor, my też tu mieszkamy i fruwamy od drzewa do drzewa i z kwiatka na kwiatek, zbierając pyłek. W ten sposób sprawiamy, że wszystkie rośliny w lesie kwitną i rodzą owoce. Widzisz, stworzenia w deszczowym lesie zależą od siebie nawzajem.
Narrator: Za motylami także i grupa małp zeskoczyła z gałęzi położonych wysoko, wysoko, w koronie drzewa.
Małpa: Senhor, widziałyśmy, co robi człowiek. Ścina jedno drzewo, a potem wraca po następne i następne. Korzenie tych wielkich drzew uschną i nie zostanie nic, co podtrzymywałoby ziemię. Kiedy nadejdą ulewne deszcze, grunt osunie się i las stanie się pustynią.
Narrator: Z drzewa sfrunął tukan.
Tukan: Senhor! Nie wolno ci ściąć tego drzewa. My, tukany, lecąc nad lasem widziałyśmy, co dzieje się, gdy człowiek wycina puszczę. Ludzie budują tu domy, rozpalają ogień, aby przygotować grunt pod uprawy. Wkrótce nic tu nie zostanie. Gdzie kiedyś było życie i piękno, tam będą tylko dymiące zgliszcza.
Narrator: Kilka małych żabek przysiadło na krawędzi liścia. Skrzeczącymi głosami, zaczęły przemawiać do człowieka.
Żabka: Senhor, jeśli zetniesz to wspaniałe drzewo kapokowe, uczynisz wielu z nas bezdomnymi. Zrujnowany las to zrujnowane życia.
Narrator: Na jednej z gałęzi spał także jaguar. Ponieważ jego cętkowane futro przypominało plamki słońca błyszczące wśród liści, nikt go nie zauważył. Teraz jaguar zeskoczył z konaru, cicho podszedł do śpiącego mężczyzny i zawarczał.
Jaguar: Senhor, drzewo kapokowe jest domem dla wielu zwierząt i ptaków. Jeśli je zetniesz, gdzie znajdę obiad?
Narrator: Dwa pancerniki także dołączyły do swych towarzyszy i powiedziały:
Pancerniki: Senhor, czy wiesz, czego potrzebują wszystkie żywe istoty? Tlenu. A czy wiesz, co wytwarzają drzewa? Tlen! Jeśli wytniesz las, zniszczysz coś, co daje nam życie!
Narrator: Do śpiącego mężczyzny podszedł mrówkojad.
Mrówkojad: Senhor, ścinasz to drzewo nie myśląc o przyszłości. A z pewnością wiesz, że co stanie się jutro, zależy od tego, co robimy dziś. Inny człowiek każe ci wyciąć to piękne drzewo, ale nie myśli o swoich dzieciach, którym przyjdzie żyć w świecie bez drzew.
Narrator: Leniwiec zaczął schodzić na ziemię, jak tylko zobaczył idącego człowieka, ale dopiero teraz udało mu się dotrzeć na dół. Odezwał się więc swoim głębokim, leniwym głosem:
Leniwiec: Senhoooor… Ile warte jest pięęęękno? Czy moooożesz bez niego żyć? Jeśli zniszczysz uroooodę deszczowego lasu, czym nacieszysz swe ooooko?
Narrator: Wreszcie i mały chłopiec z plemienia Yanomami, które żyło w dżungli, uklęknął obok mężczyzny i wyszeptał:
Chłopiec: Senhor, kiedy się obudzisz, spójrz, proszę, na nas innym wzrokiem.
Narrator: W tym momencie mężczyzna zbudził się. Ujrzał przed sobą dziecko lasu i wszystkie stworzenia, których życie zależało od wielkiego drzewa kapokowego. Cóż to za cudowne i rzadkie zwierzęta! A jakże różnorodne rośliny zwieszały się z gałęzi wielkiego drzewa, przez które przeświecały słoneczne promienie! Mężczyzna poczuł słodki zapach kwiatów i lekką mgiełkę na twarzy. Ale nie usłyszał żadnego dźwięku, wszystkie zwierzęta milczały, wpatrzone z niego. Mężczyzna podniósł się i chwycił siekierę. Uniósł ramię i zamachnął się. Nagle stanął. Odwrócił się i spojrzał na chłopca i zwierzęta. Zawahał się. Wtedy opuścił siekierę i począł iść z powrotem w stronę skraju lasu.
czwartek, 14 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
na początku pisze and zamiast i
OdpowiedzUsuń