wtorek, 16 czerwca 2009

ISSUNBOSHI

Żyli niegdyś starzec i staruszka, którzy byli bezdzietni. Modlili się codziennie do bogów by zesłali im potomka, nawet jeśli miałby być nie większy od palca. Bogowie przychylili się prośbom, i para doczekała się dziecka, lecz było ono wielkości palca. Bardzo ich ten fakt uszczęśliwił, a za względu na jego wielkość nazwali go Issunboshi, co w języku japońskim znaczy „drobny i malutki”. Gdy dorósł, nie osiągną wzrostu większego niż cal (2,54 cm – przyp. tłum)… zawsze był wielkości palca. Był tak mały, że nie mógł pomagać w pracach domowych, i mógł zająć się tylko jednym ździebełkiem trawy w czasie, gdy próbował pomóc ojcu przy sianokosach. W końcu zdecydował się opuścić rodziców i pójść do stolicy w poszukiwaniu pracy, którą by komukolwiek mógł pomóc. Staruszkowie posmutnieli, że syn ich opuszczał, ale dali mu co mogli… czyli miskę, pałeczki oraz igłę. Issunboshi założył miskę na głowę używając jej jak parasola, a igła została jego mieczem. Natomiast pałeczek używał jak kija do podpierania przy wędrówce. Issunboshi miał przed sobą długą drogę do stolicy… ale mrówka, którą spotkał na drodze, wskazała mu skrót. W końcu dotarł do stolicy, gdzie na ulicach było mnóstwo ludzi robiących okropny rozgardiasz. Musiał bardzo uważać, gdyż ciężko go było zauważyć i łatwo go było rozdeptać. Skierował swe kroki do domu feudalnego władcy i zastukał do drzwi. Przeszedł odźwierny… ale nikogo nie zobaczył. Issunboshi zastukał ponownie i krzyknął, „Tu na dole! Koło butów!” Odźwierny spojrzał w dół i jakże go zaskoczył widok tak maleńkiego chłopca. Pomyślał, że to bardzo interesujące, więc zabrał Issunboshiego do pokoju księżniczki. Tam Issunboshi tańczył i śpiewał wspaniale zabawiając gości, że księżniczka postanowiła, że musi z nią zostać. Pewnego dnia gdy razem z księżniczką przebywali w świątyni, zaatakował ich bandyta chcący porwać księżniczkę. Issunboshi zakrzyknął, „Czekaj no! Ja, Issunboshi tu jestem! Strzeż się złoczyńco!” Bandyta spojrzał na Issunboshiego i wybuchnął śmiechem a następnie połknął chłopca. Wtedy Issunboshi wyjął igłę i wbił ją bandycie w brzuch. Wbijając ją wzdłuż przełyku wydostał się na zewnątrz przez nozdrza bandyty. Gdy Issunboshi zeskoczył bandycie z nosa, ten umknął tak szybko jak potrafił. Upuścił przy tym swój młoteczek szczęścia,


Młoteczek szczęścia

co nie umknęło uwadze księżniczki. Powiedziała Issunboshiemu, że jeśli wypowie życzenie i potrząśnie młoteczkiem, pragnienie się ziści. Issunboshi zażyczył sobie być wyższym, a księżniczka potrząsnęła młoteczkiem. Issunboshi rósł póki nie osiągnął rozmiarów normalnego człowieka. Po tym wypadku uradowany, że Issunboshi uratował mu córkę władca, zgodził się na ślub księżniczki i Issunboshiego. Issunboshi posłał po rodziców i szczęśliwie żyli jeszcze długo w stolicy.

KSIĄŻĘTA ROZBŁYSK I PRZYGASZENIE

Jego Wysokość Rozbłysk był Księciem, który uwielbiał wędkowanie. Radował się wielce gdy nas jego lince zawisła zarówno duża jak i mała ryba, bez względu na jej gatunek. Jego młodszy brat, Książę Przygaszenie, kochał wręcz polowanie. Był szczęśliwy biegając po wzgórzach i lasach, gdzie mógł łapać ptaki i inne stworzenia wszelkiego rodzaju.
Pewnego dnia Książę Przygaszenie rzekł do starszego brata Księcia Rozbłyska: „Zamieńmy się. Ty zapoluj, a ja spróbuję łowienia ryb, o ile pożyczysz mi swojej linki z haczykiem.” Książę Rozbłysk niezbyt chciał się zamieniać i z początku odparł, że nie, lecz jego brat droczył się z nim, aż w końcu brat powiedział, „Niech będzie, zamieńmy się.”
I oto Książę Przygaszenie spróbował szczęścia w wędkarstwie, lecz nie złapał nawet maleńkiej rybki, a co gorsze stracił w morzu haczyk brata.
Książę Rozbłysk poprosił go o haczyk mówiąc: „Polowanie to jedno, ale łowienie to coś innego. Lepiej wróćmy do swoich Zajęć.”
Wtedy Książę Przygaszenie się przyznał, „Nie złapałem nawet rybki, a na koniec straciłem w morzu twój haczyk.”
Książę Rozbłysk rzekł na to: „Ale ja muszę mieć swój haczyk.” Po tym młodszy brat rozbił swój długi miecz, który miał u pasa, i z jego kawałków zrobił pięćset haczyków na ryby, po czym zaczął błagać Księcia Rozbłyska by je wziął, lecz ten stanowczo odmówił. Wtedy Książę Przygaszenie zrobił tysiąc haczyków i powiedział: „Proszę, weź je wszystkie w zamian za ten, który straciłem.” Lecz starszy brat powiedział na to: „Nie, ja muszę mieć tamten haczyk. Żadnego innego nie chcę.”
Wtedy bardzo smutny Książę Przygaszenie usiadł nad brzegiem morza i gorzko zapłakał.
Niebawem nadszedł Mędrzec z Morza i spytał: „Czemu tak gorzko płaczesz, Książę Przygaszenie?” Książę Przygaszenie opowiedział o wszystkim, o tym jak stracił haczyk, jak to rozzłościło brata i jak powtarzał, że musi mieć swój stary haczyk, a nie żaden inny. Wtedy Mędrzec z Morza zbudował mocną, choć małą łódkę, i powiedział Księciu Przygaszenie by w niej usiadł. Potem zepchnął ją na wodę i rzekł: „Popływaj trochę w łódce. Będzie przyjemnie, morze jest spokojne. Niedługo dopłyniesz do pałacu zbudowanego jakby z rybich łusek: będzie to pałac Króla Morza. Gdy dotrzesz do bramy ujrzysz rosnące obok niej drzewo cynamonowe tuż przy studni. Jeśli wdrapiesz się na czubek drzewa, zobaczy cię córka Króla Morza, i powie ci co robić dalej.”
Książę Przygaszenie zrobił jak mu powiedziano, i wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak to rzekł Mędrzec z Morza. Gdy tylko dotarł do pałacu Króla Morza, bezzwłocznie wdrapał się na drzewo cynamonowe i usiadł na jego czubku. Wkrótce nadeszły służki Księżniczki Perłowej, córki Króla Morza, niosąca złote dzbanki na wodę. Już miały zaczerpnąć wody, gdy spostrzegły, że nad studnią coś błysnęło. Spojrzały w górę, zobaczyły siedzącego na szczycie drzewa cynamonowego, pięknego młodzieńca. Zobaczył służki i poprosił je o łyk wody. Te zaczerpnęły płynu i podały mu w złotym kielichu. Nie pijąc wody, Książę zdjął klejnot wiszący mu na szyi, włożył go do ust i upuścił go do złotego kielicha. Klejnot tak utknął w kielichu, że służki nie mogły go z niego wyjąć. Zaniosły więc kielich z klejnotem w środku do Księżniczki Perłowej.
Gdy ta zobaczyła klejnot, spytała służki: „Czy przy bramie ktoś jest?” Służki odparły: „A siedzi taki jeden na szczycie drzewa cynamonowego rosnącego przy studni. Jest to piękny młodzieniec, piękniejszy nawet od naszego Króla. Poprosił o wodę, o dałyśmy mu trochę, lecz on się nie napił tylko upuścił klejnot trzymany w ustach, wprost do kielicha, a my przyniosłyśmy go do ciebie.” Wtedy Perłowa Księżniczka myśląc, że to bardzo dziwne, poszła popatrzeć. Już pierwsze spojrzenie ją zachwyciło. Lecz nie dając Księciu więcej czasu niż tylko na jedno spojrzenie, pobiegła do ojca i powiedziała, „Ojcze, przy bramie jest piękny młodzieniec.”
I Król Morza osobiście poszedł by go obejrzeć. Gdy ujrzał młodzieńca na czubku drzewa, wiedział, że musi to być Książę Przygaszenie. Kazał mu zejść i zaprowadził go do pałacu i posadził go na tronie uczynionym z foczych skór i jedwabnych tkanin. Były one ułożone w warstwach po osiem sztuk. Potem przygotowano wspaniałą ucztę, a wszyscy byli bardzo mili dla Księcia Przygaszenie. Na koniec poślubił on Perłową Księżniczkę, i żył tam przez trzy lata.
Lecz pewnej nocy, gdy minęły prawie trzy lata, Książę Przygaszenie pomyślał o domu, zastanowił się, co się tam dzieje, i na tą myśl głęboko westchnął.
Perłowa Księżniczka była zrozpaczona, i rzekła do ojca, „Przez te trzy lata byliśmy tak szczęśliwi, a on nigdy wcześniej nie wzdychał, lecz ostatniej nocy westchnę strasznie głęboko. Co to może oznaczać?” Król Morza spytał Księcia co go trapi, i co było powodem jego przybycia w te strony. Wtedy Książę Przygaszenie opowiedział Królowi o wszystkim, o straconym haczyku i zachowaniu brata.
Król Morza od razu wezwał wszystkie ryby żyjące w morzu, te małe jak i te wielkie, i spytał, „Czy którakolwiek z was zabrała ten haczyk?”
Wszystkie ryby odparły, „Tai (gatunek ryby) narzekał, że coś utknęło mu w gardle, i rani go podczas posiłku, więc może to jest ten właśnie ten haczyk.”
Kazali więc tai otworzyć pysk i zajrzeli mu go gardła. Tam, nie ulega wątpliwości, utkwił haczyk. Potem wyciągnięto haczyk i oddano Księciu Przygaszenie. Król Morza dodatkowo dał mu dwa klejnoty. Jeden zwał się Przypływ, a drugi Odpływ. Potem powiedział do Księcia, „Wracaj do domu rodzinnego i oddaj bratu jego haczyk. A oto jak go ukarzesz: jeśli brat obsadzi pola ryżowe na stoku, ty obsadź ryżem pola w wiosce. Jeśli natomiast on to zrobi w wiosce, ty obsadź pola na wzgórzu. Ja tak pokieruję wodą by dla twych pól była dobra, a jego niszczyła. Jeśli Książę Rozbłysk zezłości się za to na ciebie, i spróbuje cię zabić, wtedy wyjmij klejnot przypływu, a przypływ nadejdzie i go utopi. Lecz jeśli będzie mu przykro, i cię przeprosi, wtedy dobądź klejnot odpływu i wody się cofną i pozwolą mu żyć.
Po czym Król Morza wezwał wszystkie krokodyle i powiedział, „Jego Wysokość Książę Przygaszenie wybiera się do swego świata. Który z was go tam szybko zabierze i wróci by mnie o tym poinformować?” Jeden z krokodyli, długi na sążeń (1,83 m – przyp. tłum) odpowiedział, „Ja to zrobię w jeden dzień.” „Więc do dzieła” odparł Król, „tylko go nie wystrasz, gdy będziesz przemierzał wody morza.” Potem posadzili Księcia tuż za głową krokodyla i go pożegnali.
Krokodyl w jeden dzień, jak obiecał, bezpiecznie dowiózł go do domu. Gdy krokodyl miał już odpływać, Książę Przygaszenie odczepił uwiązany do pasa nóż, przytwierdził do karku stworzenia i odesłał go w drogę powrotną.
Potem Książę Przygaszenie oddał haczyk bratu, a następnie zrobił dokładnie tak, jak mu powiedział Król Morza. Od tego czasu Książę Rozbłysk stał się biedakiem, i w wielkiej furii próbował zabić brata. Lecz Książę Przygaszenie w samą porę wyjął klejnot przypływu, który porwał niedoszłego zabójcę. Gdy się znalazł w niebezpieczeństwie, Książę Rozbłysk powiedział, że mu przykro. Wtedy brat wyjął klejnot odpływu i go uratował.
Ukarany w ten sposób Książę Rozbłysk długo bił bratu pokłony, a następnie rzekł: „Od tej pory ci się podporządkuję, mój młodszy bracie. Będę twym strażnikiem w dzień i nocą, i ze wszystkich sił będę ci służył.”
Jego walka z kipielą, gdy myślał, że utonie, nawet do dzisiejszego dnia jest pokazywana jako przykład, na dworze Cesarza.