sobota, 24 kwietnia 2010

TANCERZE ZE STANTON DREW

Wiele lat temu środek lata przypadał w sobotę, urządzono weselisko by radośnie uczcić okazję zaślubin. Gdy nadeszła noc, o północy, skrzypek powiedział, że już więcej nie zagra gdyż zaczął się Dzień Pański (niedziela). Ale panna młoda puszyła się, że ona chce tańczyć nawet gdyby przez to poszła do Piekła zamiast muzykanta. W tym momencie wystąpił radośnie ubrany skrzypek i z wielką chęcią spełnił życzenie zgromadzonych. Dużo później, gdy wszyscy byli już wykończeni, poprosili go by przestał, ten jednaj odmówił, a oni nie mogli przestać tańczyć! Rano na polanie nie było żywej duszy, zamiast tego stało tam mnóstwo dziwnych kamieni, które można tam zobaczyć po dziś dzień.

BLADUD I ŚWINIA

Gdy Bladuda, syna Luda Hudibrasa, Króla Brytanii, złożyła febra, wszystkich ogarnęło takie przerażenie możliwością rozprzestrzenienia się choroby, że młody Książę został wygnany z Dworu. Książę stał się biednym wieśniakiem zarabiającym na życie wypasem świń. Wkrótce jednak i świnie zaraziły się chorobą. Jakże wielkie było rozczarowanie Bladuda, aż tu pewnego dnia natknął się na lochę, która tydzień wcześniej zaginęła pławiąc się w gorącym źródle. Ku swemu zdziwieniu zwierzę zostało uleczone! Bladud niezwłocznie dał nura w ozdrawiające wody. Wkrótce ozdrowiał i powrócił na Dwór. Później przy tych gorących źródłach zbudował miasto, które od tamtej pory nazwano Miastem Kąpielowym (City of Bath).

PLEBAN I ZAKRYSTIAN

Raczej ambitny niż budzący sympatię pewien kapłan często wyprawiał się do Dawlish, gdzie Biskupa Exeter złożyła choroba. Jego zakrystian zwykle był dobrym przewodnikiem, lecz tym razem pogoda była burzowa i obaj zgubili drogę. Rozgniewany kapłan stwierdził, że i Diabeł byłby lepszym przewodnikiem. W tym momencie z wrzosowiska wyłonił się wieśniak na kucyku i zaprowadził ich do jasno oświetlonego domu gdzie pleban i jego zakrystian w dziwnie wyglądającej kompanii mogli się najeść i napić. Rankiem, zanim ktokolwiek zdążył odjechać, dom zniknął, a obaj podróżni utopili się w zalewającym ich morzu.

LEGENDA O DZIECIĘCYM GROBIE

Na smętnych wzgórzach Dartmoor nadal można napotkać kamienie z Dziecięcego Grobu. Dziecko było Lordem na posiadłości Plymstock. Zagubiony w śnieżnej zamieci ubił swego wyczerpanego konia i jego krwią i na granitowej płycie napisał co następuje: ”Pierwszy, który mnie odnajdzie i zaniesie mnie do mego grobu, przejmie władanie nad włościami Plymstock,” po czym wpełzł do wnętrza ciała konia na próżno starając się wykorzystać do przeżycia jego ciepłotę. Podanie mówi, że mnisi z Tavistock go znaleźli, i tak przejęli władzę nad włościami. Jest to zastanawiające, bo przecież historia ma swoje źródła we wczesnej Saksonii.

piątek, 23 kwietnia 2010

BIAŁY ZAJĄC

Mówi się, że duch dziewczyny, której złamano serce, nie może zaznać spoczynku, i pojawia się pod postacią białego zająca, nawiedzającego człowieka, który ją skrzywdził. Jest przy tym niewidoczna dla innych, i dręczy go aż do jego śmierci. Ale pośród rybaków ze wschodu duch ten odgrywa jeszcze ważniejszą rolę. Po zmierzchu cichaczem pojawia się, co jest upiorne acz nieszkodliwe, wśród zacumowanych do brzegu łodzi, lub w portowych zakamarkach, będąc ostrzeżeniem dla wszystkich ciężko pracujących na morzu, przed burzą, która z pewnością nadciągnie by unicestwić nierozważnych.

STUDNIA ŚWIĘTEJ KEYNE

Pięćset lat przed Podbojem Normańskim, św. Keyne poświęciła życie na czynienie dobra. Mieszkała na zachodzie kraju, gdzie zapamiętano ją jako kogoś, kogo należy naśladować. Zasadziła ona wokół studni cztery drzewa: dąb, wiąz, wierzbę oraz jesion, a gdy umierała przekazała jej wodom dziwną moc. Gdy którekolwiek z małżonków się z niej napiło, na resztę życia stawało się osobą dominującą. Ta ciekawa legenda została czarująco przedstawiona w poemacie Southey’a.

LEGENDA O GÓRZE ŚWIĘTEGO MICHAŁA

Zarówno olbrzymi Kormoran, który stworzył górę i na niej zamieszkał, jak i olbrzym zwany Trecrobben, byli szewcami, ale do dyspozycji mieli tylko jeden młot. Gdy któryś chciał go użyć musiał krzyknąć ”Młotek do mnie” i ten, poprzez przestworza, gnał ze wzgórza naprzeciwko. Pewnego dnia, Kormoran wezwał młot, gdy do wejścia podeszła jego nic niepodejrzewająca i raczej krótkowzroczna małżonka, chcąc go zawołać na obiad. I to właśnie w nią uderzył lecący młot! Straszliwy był żal olbrzyma gdy jej ciało potoczyło się ku morzu, gdyż była ona ostatnią Olbrzymką, no i paszteciki, które sporządzała, były wręcz wyśmienite!

SYRENA Z ZENNOR

Ludzie z Zennor długo dziwowali się pięknu bogato wystrojonej kobiety, oddającej swe usługi w służbie miejscowemu kościołowi. Nikt nie wiedział skąd ona pochodzi. Gdy piękna przybyszka zakochała się w Matthew Trewella, sprawiła swym urokiem, że z nią gdzieś zniknął. Wtedy języki ludzkie zaczęły natychmiast plotkować. Ani jej ani jego przez wiele lat nie widziano, aż pewnego niedzielnego poranka żeglarz, który zakotwiczył w pobliżu Zatoczki Pendower, zaskoczony ujrzał syrenę wynurzającą się z odmętów. Rozpoznał w niej nikogo innego, tylko tajemniczą kobietę odwiedzającą Kościół w Zennor. Poprosiła ona kapitana by podniósł kotwicę, gdyż ta blokuje wejście do jej domu. Jej podobiznę, wyrzeźbioną w ławie kościelnej, po dziś dzień można zobaczyć w Kościele w Zennor.

LEGENDA O JEZIORZE DOZMARY

Mawiano, że jezioro to znajdujące się na wrzosowiskach Cornish, nawiedzana jest przez Tregeagle, ducha człowieka niegdyś wysoko sytuowanego i bogatego. Zaprzedał on swą duszę Diabłu w zamian za życie przepełnione wybrykami i zbrodnią, ”każdy dzień jego życia wypełniony był złymi uczynkami.” Teraz płaci za swój pakt w dzień znosząc katusze zadań niemożliwych do zrealizowania, nocą zaś potwornie wyjąc i jęcząc zmuszony do umykania poprzez wieczorne zawieruchy, przed zgrają piekielnych ogarów swego Pana.

PSY DANDO

Dando był rozpustnym, starym księdzem, na którego głowie było więcej rogów niż znajdowało się w niej wygłoszonych homilii. Pewnego dnia, w chwili triumfu, gdy upijał się tym wszystkim co mu jego zwolennicy chętnie stawiali, przyjął butelczynę od nieznajomego jeźdźca. Zwrócił ją pustą rozczarowany jej opróżnieniem, gdyż nigdy dotąd w jego żyłach nie popłynął tak rzadki rocznik. ”Pogalopowałbym i do Piekła po więcej,” butnie rzekł ksiądz. ”To ruszajmy!” zakrzyknął przystojny nieznajomy, wsadził Dando na swego konia i odjechali z ogarami u swych stóp. Ich galop był tak prędki, że wkrótce reszta towarzystwa została daleko w tyle. Do tej pory, nocną porą, można ujrzeć ich jak wciąż, nieskończenie pędzą by dotrzeć tam, gdzie odnajdą to, po co wyruszyli.