Legenda Selkupów
Pewien człowiek wybrawszy się do lasu, zauważył miejsce, z którego wylatywały ptaki - orły, czajki, kruki. Podszedł bliżej i zobaczył dziurę w ziemi. Zaciekawiony zdjął narty i wskoczył do środka, a upadając połamał ręce i nogi. W pewnym momencie przybiegła do niego mysz. Człowiek pomyślał: skoro mnie wyczuła to znaczy, że jeszcze żyję, ale gdy umrę ona może mnie zjeść. Chcąc uprzedzić zamiary myszy połamał jej kończyny. Wówczas mysz podczołgała się do rosnącej opodal trawy, zjadła jej źdźbło i... wyzdrowiała. Człowiek zastanawiał się: skoro ona wyzdrowiała po zjedzeniu trawy, może i ja powinienem ją zjeść. Gdy to uczynił rany doznane podczas upadku zagoiły się. Odzyskawszy siły poszedł w głąb nieznanej mu krainy. W pewnym momencie zauważył kilka osób przy czumie, obok którego pasły się renifery. Podszedł bliżej, lecz nikt go nie dostrzegł, a renifery, których dotykał, padały martwe. Gdy wieczorem ludzie weszli do wnętrza czumu przybysz wszedł wraz z nimi, lecz nadal nikt nie zwracał na niego uwagi. Zirytowany obojętnością gospodarzy, w trakcie gdy ci spożywali posiłek, zwrócił się do nich z prośbą o poczęstunek. Usłyszał jednak tylko trzask palącego się ogniska. Rozgniewany, uderzył siedzącą przy nim staruchę i ta zachorowała. Aby wyjaśnić przyczynę jej choroby obecny w czumie szaman rozpoczął kamłanie, w trakcie którego przekazał współbiesiadnikom następującą wizję: "ni to duch, ni to człowiek, jakby z nieba spadł. Ledwie przybył, a już dwa renifery zabił, dotknął staruchy, a ta zachorowała". Poznawszy przyczynę nieszczęścia, ludzie polecili szamanowi odprawić przybysza w miejsce skąd przybył. Wówczas szaman, w czasie kolejnego kamłania, rzucił swój bęben w obcego, a ten utraciwszy przytomność upadł. Gdy ocknął się, stwierdził, iż leży w lesie, na skraju dziury, przez którą przedostał się do nieznanego mu świata. Czyżby to był sen?, pomyślał, po czym założywszy narty udał się do swego czumu, a gdy tam dotarł okazało się, iż jego synowie mają już brody.
wtorek, 4 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz