piątek, 29 maja 2009

GŁUPIA MEDUZA

Pewnego razy Król Smoków, który jak dotąd był kawalerem, postanowił się ożenić. Jego wybranką była młoda, jedynie szesnastoletnia smoczyca, wystarczająco śliczna i spokojna by zostać żoną Króla. Wielka radość zapanowała w związku ze ślubem.
Ryby, zarówno te duże jak i małe przybyły by złożyć wyrazy szacunku, ofiarować podarki nowożeńcom i przez kilka dni wszyscy ucztowali i się radowali.
Ale, ale! Nawet smoki mają swoje problemy. Nie minął miesiąc a młoda Królowa zachorowała. Lekarze dostarczyli jej wszelkie medykamenty jakie znali, ale wszystko na nic. W końcu potrząsnęli głowami i stwierdzili, że nic więcej zrobić się nie da. Choroba się pogłębi, i Królowa niechybnie umrze. Lecz chora Królowa rzekła do męża: „Wiem o czymś, co mnie uleczy. Muszę zjeść wątrobę żyjącej małpy, i wtedy od razu poczuję się lepiej.” „Wątrobę żyjącej małpy!” wykrzyknął Król. „O czym ty mówisz, moja droga? Jak?! Czyżbyś zapomniała, że my, smoki, żyjemy w morzu, a małpy żyją daleko stąd, w lasach na lądzie? Wątroba małpy! No co ty?! Chyba oszalałaś.” I w tym momencie młoda Królowa Smoków zalała się łzami: „Ja tylko poprosiłam cię o małą rzecz,” zajęczała, „a ty nie chcesz tego dla mnie uczynić. Zawsze sobie myślałam, że nigdy naprawdę mnie nie kochałeś. Och! Chciałabym zostać w domu z moją m-m-mamą i t-t-tatą!” I tu jej głos zdusił szloch, i nie potrafiła nic więcej powiedzieć.
Oczywiście Król Smoków nie chciał, by myślano, że jest dla swej przepięknej, młodej żony niemiły. Posłał więc po swego zaufaną sługę, Meduzę, i rzekł: „To raczej trudne zadanie, lecz chcę byś popłynęła na ląd i przekonała żyjącą małpę, by wróciła tu z tobą. Aby ją przekonać, powiedz jej, że wszystko jest przyjemniejsze w Kraju Smoków, niż tam gdzie ona żyje. Ale ja chcę jedynie wyciąć jej wątrobę, by uleczyła twą królową, która jak wiesz jest strasznie chora.”
I tak meduza wyruszyła, zgodnie z dziwnym nakazem. Wtedy jeszcze meduza wyglądała jak inne ryby, miała oczy, płetwy i ciało. Miała nawet małe nóżki, co sprawiało, że mogła chodzić po lądzie tak dobrze jak pływać w wodzie. Niewiele godzin zajęło jej dopłynięcie do kraju gdzie żyły małpy. I szczęśliwie od razu po wylądowaniu meduza spotkała małpę skaczącą pośród drzew w gęstych gałęziach. Widząc ją meduza rzekła: „Panie Małpo! Przybyłam by opowiedzieć ci o kraju o wiele piękniejszym niż ten tu. Znajduje się on za morzem i zwany jest Krajem Smoków. Przez okrągły rok jest tam przyjemna pogoda, i nie ma tam tych szelmowskich stworzeń, zwanych ludźmi. Jeśli zechcesz, zabiorę cię tam. Po prostu wejdź mi na plecy.”
Małpa pomyślała, że zabawnie będzie zobaczyć nowy kraj. Wlazła więc na plecy meduzy i razem popłynęli przez morze. Ale gdy przebyli około połowy drogi, małpa pomyślała, że może czekać tam na nią jakieś ukryte niebezpieczeństwo. Dziwna jest taka podróż na plecach nieznajomego. Powiedziała więc do meduzy: „Dlaczego po mnie przypłynęłaś?” Meduza odpowiedziała: „Mój pan, Król Smoków, chce ci wyciąć wątrobę, i dać ją swojej żonie, Królowej, która jest chora, jako lekarstwo.”
„Och! To tak ze mną pogrywasz?” pomyślała małpa, lecz zachowała swe myśli dla siebie, i tylko rzekła: „Nic mnie tak nie uszczęśliwi niż służba Ich Wysokościom. Ale niestety przypadkowo zostawiłam wątrobę powieszoną na gałęzi tamtego wielkiego kasztanowca, na którym mnie znalazłaś. Wątroba to coś, co sporo waży, więc zazwyczaj ją zostawiam, i bawię się bez niej. Musimy po nią wrócić.” Meduza zgodziła się, że w takim przypadku nie ma innego wyjścia. Była ona tak głupim stworzeniem, że nie domyśliła się, że małpa zmyśliła tę historię, by ocalić życie, i by jej wątroba nie została użyta jako lekarstwo dla bujającej w obłokach, młodej Królowej.
Gdy dotarli do brzegów Kraju Małp, małpa zeskoczyła z pleców meduzy i w jednej chwili wskoczyła na najwyższą gałąź kasztanowca. Wtedy powiedziała: „Nie widzę tu mojej wątroby. Może ktoś ją zabrał. Ale jej poszukam. Ty w tym czasie lepiej wracaj i powiedz swemu panu, co się tu stało. Może się o ciebie będzie niepokoił, jeśli nie wrócisz przed zmrokiem.”
I tak meduza wyruszyła, a gdy dotarła do domu, opowiedziała Królowi wszystko co się wydarzyło. Król się strasznie zdenerwował głupotą meduzy, wezwał swoich oficerów i powiedział: „Zabrać meduzę sprzed moich oczu, i zbijcie ją na galaretę! Niech nawet najmniejsza kostka w jej ciele nie pozostanie cała!” I oficerowie tak zrobili, jak kazał im Król. I to dlatego do dziś dnia meduzy nie mają kości, a są tylko galaretowatą masą.
A co do Królowej, gdy dowiedziała się, że nie dostanie małpiej wątroby, doszła do wniosku, że będzie musiała bez niej wyzdrowieć.

1 komentarz: