Legenda Apaczów
"To ja utrzymuję porządek na tej zielonej ziemi," powiedział wiatr. "To ja wykonuję całą pracę."
"Nieprawda", powiedziała burza. "To dzięki mnie świat jest taki a nie inny. Ja wszystko robię."
"Moja władza jest największa." Wiatr dmuchną mocno, rozrzucając gałęzie, by udowodnić swoją rację.
"Ziemia potrzebuje mnie." burza zagrzmiała rozgniewana.
"Nie tak bardzo jak mnie."
"Udowodnij to." zagrzmiała burza i odleciała daleko, by nie pozostawać w pobliżu wiatru.
Wiatr zawył i korzystając, że jest sam pomyślał: "Mogę sam pracować. Tak czy inaczej to ja utrzymuję porządek. Sprawię, że rośliny urosną."
Aby to udowodnić, Wiatr zaczął dmuchać. I dmuchał. I dmuchał. Ale żadne rośliny nie urosły. Ziemia powoli zmieniła kolor. Już nie była jak dawniej zielona, ale stała się brązowa, pozbawiona wody i spieczona przez wiatr.
W końcu Wiatr przyznał, że te pochopnie powiedziane słowa nie były prawdziwe. Ziemia potrzebowała burzy.
Wiatr zbliżył się do burzy. "Nie mogę działać samemu. Ziemia potrzebuje nas obojga. Na równi Ciebie i mnie. Chcę, byś znów pracowała z mną."
Burza coraz głośniej i głośniej zagrzmiała wyrażając zgodę. Wkrótce na Ziemię spadł deszcz. Rośliny zazieleniły się i zaczęły rosnąć.
Wiatr poszedł za burzą, szczęśliwy, znów szeleścił w łodygach wysokich traw.
Od tego momentu, burza i wiatr współpracowały, troszcząc się o Ziemię.
wtorek, 12 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz