HISTORIA PARY DEMIURGÓW
Zanim pojawiły się Niebo i Ziemia, był tylko Chaos, niewyobrażalny, bez jakiegokolwiek konkretnego kształtu czy postaci. Mijały eony: aż tu nagle, cóż to! Z tej niezmierzonej i bezkształtnej masy wyłoniło się coś jasnego i przejrzystego i powstało niebo. Było to po prostu Szlachetne Niebo, na którym zmaterializował się bóg zwany Ame-no-Minaka-Nushi-no-Mikoto (Bóg-Czcigodnego-Nieba-Centralnego). Potem niebiosa zrodziły boga zwanego Takami-Musubi-no-Mikoto (Czcigodny-Bóg-Stwórca-Cudowności), trzecim z kolei był Kammi-Musubi-no-Mikoto (Czcigodny-Bóg-Stwórca-Świętości). Ci trzej boskie byty nazwano mianem Trzech Bogów Stworzycieli.
Czas mijał, a był to okres ciężki i niejasny. W otchłani stopniowo nastąpiło przyspieszenie i powstała Ziemia, lecz minęło niezmiernie wiele czasu, nim na jej powierzchni wytworzył się wystarczająco stały ląd. W początkowej fazie, przez miliony lat Ziemia, jak by można powiedzieć, była podobna do płynnego oleju, podobnego do meduzy pływającej pod powierzchnią wód. Nagle, jak szybko kiełkująca trzcina, ze swego łona, narodziła się para nieśmiertelnych. Byli to bogowie Umashi-Ashi-Kahibi-Hikoji-no-Mikoto (Starszy-Bóg-Książę-Miły-Trzcinowy-Kiełek) oraz bóg Ame-no-Tokotachi-no-Mikoto (Odwieczny-Niebiański-Bóg)...
Jeszcze wielu bogów narodziło się w ten sposób, a ich liczba rosła z każdą chwilą. Niestety, dopóki świat był niczym innym jak chaosem, nie mieli żadnego zajęcia. Niedługo więc niebiańscy bogowie powołali do życia dwie boskie istoty, o imionach Izanagi i Izanami, i zaproponowali im, by się przeniosły do mglistego miejsca, gdzie pomagając sobie nawzajem, scaliłyby je tworząc ląd stały. "Darujemy wam," powiedzieli, "ten bezcenny skarb, przy pomocy którego będziecie zarządzać tym lądem, tworząc to, co my polecimy wam stworzyć." To mówiąc przekazali im włócznię zwaną Ama-no-Nuboko zdobioną drogimi kamieniami. Boska para przyjęła tą świętą broń z szacunkiem i pełnym ceremoniałem, a następnie wycofała się sprzed oblicza bogów, gotowa by wypełnić swe czcigodne zadanie. Natychmiast skierowali się ku Pływającemu Niebiańskiemu Mostowi, który łączył niebo i ziemię. Na chwilę się zatrzymali, by się przyjrzeć temu, co rozciągało się poniżej. Ujrzeli świat nie do końca jeszcze scalony, wyglądający jak morze przezroczystej, dryfującej w powietrzu, w tą i z powrotem mgły, która wypuszczała niezmiernie aromatyczne zapachy. Z początku zadumali się, gdzie i jak zacząć, ale po pewnym czasie Izanagi zaproponował swej towarzyszce by zobaczyli jakie skutki przyniesie wzburzenie ich włócznią słonej wody. To mówiąc, opuścił nabijany klejnotami trzonek i poczuł, że czegoś dotyka. Następnie poruszył nim, kontrolując go i zobaczył, że wielkie krople, które wzbudził, prawie natychmiast połączyły się, tworząc wyspę, która do dziś dnia istnieje, i zwie się Onokoro. Zadowolone z rezultatu, obie boskie istoty, zstąpiły z Pływającego Niebiańskiego Mostu i stanęły na cudownie stworzonej wyspie. Odtąd, zamieszkali na tym lądzie, i uczynili z niego podstawę powstałego później kraju. Z kolei postanowili wznieść w samym centrum wyspy kolumnę, Niebiański Czcigodny Filar, i zbudować wokół wspaniały pałac, który nazwali Dworem Ośmiu Pojęć. Następnie boski mężczyzna skierował się w lewo, a kobieta w prawo, by obejść kolumnę w przeciwnych kierunkach. Gdy się znów spotkali po przeciwnej stronie słupa, Izanami, boska kobieta, jako pierwsza przemówiła słowami: "Wspaniale jest spotkać tak przystojnego młodzieńca!" Na co Izanagi, boski mężczyzna, odpowiedział: "Jestem wielce zachwycony napotykając tak cudowne dziewczę!" Po tej wymianie zdań, dziewczyna powiedziała, że było to nie w porządku, że kobieta jako pierwsza pozdrowiła mężczyznę. Niemniej oboje pobrali się, pouczeni przez pliszkę, która przysiadła na szczycie słupa. Niebawem bogini powiła swemu boskiemu małżonkowi syna. Niestety, dziecko było słabowite i niczym pijawka nie posiadało kości. Jako, że wzbudziło ono wstręt w rodzicach, włożyli je do łódki zbudowanej z trzciny, i spuścili na wodę. Kolejny potomek także ich rozczarował. Obydwoje gorzko rozczarowani porażką i pełni obaw, wspięli się do Nieba by zapytać Niebiańskich Bogów o powody swego pecha. Drugi pod względem boskości rzekł im: "To wina kobiety. Otoczywszy Filar, powinna była poczekać, aż mężczyzna jako pierwszy przemówi do niej. Oto i powód." Boskie istoty zrozumiały prawdziwy sens tej odpowiedzi, i postanowiły naprawić swój błąd. Wróciwszy na wyspę jeszcze raz obeszli Filar. Tym razem jednak, to Izanagi jako pierwszy się odezwał: "Jestem wielce zachwycony napotykając tak cudowne dziewczę!" "Jakże jestem szczęśliwa," odpowiedziała Izanami, "że spotkałam tak przystojnego młodzieńca!" Tym razem wszystko odbyło się we właściwy sposób, zgodnie z prawami natury. Po tym fakcie, wszystkie nowonarodzone dzieci, nie pozostawiały nic do życzenia. Jako pierwsza narodziła się wyspa Awaji, potem Sikoku, Oki a następnie Kiusiu. Kolejną powołaną do życia wyspą była Tsushima a na końcu Honsiu, najważniejsza wyspa Japonii. Miano Oyashi-ma-kuni (Kraj-Ośmiu-Wielkich-Wysp) zostało nadane właśnie na cześć tych ośmiu wysp. Po tym wszystkim boskie istoty zostały rodzicami jeszcze wielu mniejszych wysp otaczających te osiem największych.
NARODZINY BOGÓW
Stworzywszy kraj z czegoś, co faktycznie było zwykłą, dryfującą masą, dwa bóstwa, Izanagi i Izanami, dostały za zadanie nadzoru nad stworzonymi przez siebie lądami, morzami, górami, rzekami, drzewami i całą roślinnością. Ich pierworodny wyrósł na boga morza, Owatatsumi-no-Kami. Potem dali życie bogom patronującym przystaniom, bogu Kamihaya-akitsu-hiko, który objął kontrolę nad lądem i bogini Haya-akitsu-hime opiekującą się morzami. Tych dwoje bogów dało później życie kolejnym ośmiu.
Następnie Izanagi i Izanami zrodzili boga wiatru, Kami-Shinatsuhiko-no-Mikoto. Od chwili przyjścia na świat , jego oddech był tak potężny, że chmury i mgła, które od zarania dziejów zalegały nad światem, w jednej chwili się rozpierzchły. Dzięki temu każdy najmniejszy zakątek świata został rozświetlony. Jako następny zrodził się Kukunochi-no-Kami, bóg drzew, potem Oyamatsumi-no-Kami, bóg gór i Kayanuhime-no-Kami, bogini równin…
Jak do tej pory, proces tworzenia przebiegał radośnie, lecz wraz z narodzinami Kagutsuchi-no-Kami, boga ognia, niespotykany dotąd pech zaczął prześladować boginię-matkę, Izanami. W czasie połogu, bogini została tak potężnie poparzona przez płomienie dziecka, że zemdlała. Jej boski małżonek, głęboko poruszony, uczynił wszystko by ją ocucić, lecz choć udało mu się przywrócić jej świadomość, to bogini całkowicie straciła apetyt. Izanagi starał się z całych sił, opiekując się nią z wielką miłością, przygotowywał jej najbardziej wyszukane smakowitości, lecz wszystko na nic, gdyż cokolwiek nie zjadła prawie natychmiast zwymiotowała. W ten sposób wydarzył się największy jak dotąd cud. Z jej ust wydostali się Kanayama-biko i Kanayama-hime, odpowiednio bóg i bogini metali, a następnie z innych części jej ciała wydostali się Haniyasu-hiko i Haniyasu-hime, czyli bóg i bogini ziemi. Zanim przeszła na "boską emeryturę retirement," oznaczającą koniec jej ziemskiej pracy, w sposób niewymownie cudowny, urodziła po raz ostatni, a zrodziła boginię Mizuhame-no-Mikoto. Wraz z odejściem bogini-matki, nastał na ziemi czas śmierci. Podobnie rozkład jej ciała i żal towarzyszący jej śmierci były jedynymi takimi wydarzeniami w swoim rodzaju.
Śmierć wiernej małżonki oznaczała dla Izanagiego samotność. Łącząc się z nią, i postępując zgodnie z instrukcjami Niebiańskich Bogów, stworzył i utrwalił Wyspiarskie Cesarstwo Japonii. Spełniając swą boską misję, on i jego niebiańska małżonka wiedli idealny żywot wzajemnej miłości i współpracy. Naturalnym więc był fakt, że jej śmierć odcisnęła na nim naprawdę śmiertelne piętno.
Rzucił się twarzą ku ziemi rozpaczając: "Och, moja najdroższa żono, czemuś mnie opuściła i pozostawiła samym? Czemu musiałem zamienić cię na jedno z naszych dzieci? Przez miłość do tego świata, wróć, przecież pozostało nam tak wiele do zrobienia." Przepełniony niekontrolowanym żalem, stał szlochając u wezgłowia trumny. Spływały my gorące łzy wielkości gradowych kul, i nagle! Z tych łez zrodziło się przepiękne dziecię, bogini Nakisawame-no-Mikoto. W wielkim zdziwieniu przestał płakać, spojrzał zaciekawiony na nowonarodzone dziecko, lecz wkrótce łzy powróciły ze zdwojoną siłą. Stało się tak, gdyż nagle nastąpiła zmiana w jego umyśle. W porywie nagłego gniewu jego oczy ujrzały niemowlaka, boga ognia, którego narodziny okazały się dla jego matki tak fatalne w skutkach. Dobył miecza, Totsuka-no-tsurugi, i krzycząc żałośnie "Ty znienawidzony matkobójco,"odciął głowę swej ognistej latorośli. Z ciałka wytrysnęła fontanna szkarłatnej krwi. Z połączenia miecza i krwi wyrosło ośmiu silnych i mężnych bogów. "Co! Więcej dzieci?" zakrzyknął Izanagi, wielce zdumiony nagłym się ich pojawieniem. Lecz w tym właśnie momencie, ujrzał rzecz niebywałą, kolejne ośmioro dzieci zrodziło się z pozbawionego życia, niemowlęcego ciała boga ognia! Powstały wprost z różnych części ciała, głowy, piersi, żołądka, rąk, nóg i pępka. I co wzbudziło największe zdziwienie, wszystkie one były na niego strasznie zagniewane. Zupełnie otępiały obserwował powstanie każdego z nich.
W tym czasie Izanami, za którą jej boski mąż, tak żałośnie rozpaczał, na dobre opuściła ziemski padów i poszła prosto do Kraju Korzeni Jomi.
IZANAGI SCHODZI DO KRAJU KORZENI JOMI
Dla boga Izanagiego, który teraz został wdowcem, świadomość liczby dzieci jakie posiada, w jakimś stopniu mogła go oczarować i przynieść pociechę, to gdy tylko sobie przypomniał jak wierna mu była jego zmarła małżonka, ponownie za nią strasznie zatęsknił, serce ścisnął mu smutek a oczy spłynęły łzami. Ogarnięty tym nastrojem, siedząc samotnie w środku nocy, wzywał głośno, raz po raz jej imię, niepomny na to, że nikt na to wołanie nie odpowie. Jego żałosny płacz, jedynie echem odbijał się od ścian jego komnaty.
Niezdolny już dłużej znieść żalu zdecydował się zejść do Dolnych Regionów by tam poszukać Izanami i za wszelką cenę sprowadzić ją powrotem do swego świata. Rozpoczął więc swoją długą i wątpliwą podróż. Wiele milionów mil dzieliło ziemię od Najgłębszych Regionów, a i tam były niezliczone, strome i niebezpieczne miejsca, które trzeba było pokonać. Ale determinacja Izanagiego by odzyskać żonę była niezłomna, i w końcu pozwoliła mu przezwyciężyć ter wszystkie trudności. Po długiej drodze w końcu dotarł do miejsca przeznaczenia. Daleko przed nim spostrzegł wielki zamek. "To bez wątpienia," zadumał się zachwycony, "musi być miejsce, gdzie przebywa."
Zebrawszy się na odwagę, zbliżył się do głównego wejścia. Tu ujrzał wiele olbrzymich demonów. Niektóre były czerwone, inne czarne. Wszystkie one strzegły wejścia czujnie się rozglądając. Z obawą zawrócił i skierował się ku wrotom po drugiej stronie zamku. Ku swej wielkiej radości odkrył, że najwidoczniej nie były one strzeżone. Ostrożnie przekradł się przez wrota i rozejrzał się po wnętrzu zamku, i wkrótce jego wzrok zatrzymał się na jego żonie stojącej w pobliżu wrót w wewnętrznym dziedzińcu. Uszczęśliwiony bóg głośno wezwał jej imię. "Czemu ktoś wykrzykuje moje imię?" westchnęła Izanami, uniosła swą piękną głowę i rozejrzała się. Jakież było jej zdumienie, gdy ujrzała swego umiłowanego męża stojącego u wrót, który bacznie się jej przyglądał! Bo ona podobnie jak jej mąż, bezustannie o nim myślała. Z bijącym z radości sercem podeszła do niego. On czule uchwycił jej dłonie i wyszeptał poważnym i głębokim głosem: "Moja droga, przybyłem by cię zabrać powrotem do naszego świata. Wróć ze mną, zaklinam cię, I pozwól nam dokończyć naszą twórczą pracę zgodnie z wolą Niebiańskich Bogów, pracę, która do twojego odejścia, była tylko w połowie zrobiona. Jakże mam ją ukończyć bez ciebie? Utrata ciebie jest dla mnie stratą wszystkiego." Ten apel płynął z najgłębszych zakamarków serca. Bogini głęboko mu współczując odpowiedziała z żalem: "Niestety! Przybyłeś zbyt późno. Ja już spożyłam z kuchni Kraju Korzeni Jomi. A gdy raz to zrobisz, nie możesz już nigdy opuścić tego miejsca." To mówiąc w wielkiej rozpaczy spuściła głowę.
"Nie zgadzam się, błagam cię byś ze mną wróciła. Czy nie możesz znaleźć jakiegoś sposobu by to uczynić?" wykrzyknął jej małżonek zbliżając się ku niej. Po chwili zastanowienia odparła: "Przebyłeś bardzo, ale to bardzo długą drogę, by mnie ratować. Jakże jestem ci wdzięczna za twe poświęcenie! Z całego serca chciałabym z tobą wrócić, lecz zanim będę mogła to zrobić, najpierw muszę uzyskać zgodę bogów Kraju Korzeni Jomi. Poczekaj tu do mego powrotu, ale pamiętaj, że nie wolno ci pod żadnym pozorem zaglądać do zamku. "Przysięgam ci, że zrobię jak każesz," odparł Izanagi, "ale nie zwlekaj zbytnio z powrotem." Bezgranicznie ufna w przyrzeczenie męża, bogini zniknęła w zamku.
Izanagi ściśle przestrzegał jej zaleceń. Pozostawał tam gdzie stał niecierpliwie oczekując na powrót żony. Dla jego niecierpliwego umysłu pojedyncze uderzenie serca było niczym wieczność. Czekał i czekał, ale nigdzie nie było śladu po ukochanej. Dzień stopniowo miał się ku końcowi, nadchodził zmrok i nieludzki wiatr zaczął smagać mu twarz. Jego dzielność została wystawiona na niesamowitą próbę. Zapomniawszy o przyrzeczeniu złożonym bogini, odłamał ząb grzebienia, który nosił w lewej kitce włosów, zapalił go a potem wszedł do zamku i się rozejrzał. Ku swemu przerażeniu znalazł martwą Izanagi leżącą w komnacie. Lecz to nie wszystko! Zaszły w niej potworne zmiany.
Ona, niegdyś tak piękna, teraz była niczym więcej jak gnijącym ciałem w znacznym stopniu już rozłożonym. Nagle ujrzał coś jeszcze bardziej przerażającego. W jej głowie przebywał Ognisty Piorun, w brzuchu Czarny Piorun, Rozdzierający Piorun w jej łonie, Młody Piorun w lewej ręce, Dudniący Piorun w lewej nodze i Skryty Piorun w prawej. Narodziło się i przebywało w niej osiem Piorunów-Bogów, złączonych z jej szczątkami, buchających z jej ust płomieniami. Izanagi tak mocno przerażony tym widokiem, że opuścił pochodnię I rzucił się do ucieczki. Hałas jaki uczynił przebudził Izanami z jej śmiertelnego snu. "Stało się!" zapłakała: "musiał mnie widzieć w tym odrażającym stanie. Sprowadził n a mnie wstyd łamiąc daną mi obietnicę. Niewierny nędznik! Sprawię by cierpiał, za tą zdradę."
Potem zwróciła się do Piekielnych Wiedźm, które były przy niej, I rozkazała im go schwytać. Armia demonów ruszyła za bogiem. Kiedy pościg był blisko, bóg cisnął za siebie wieniec i grzebień, które natychmiast przemieniły się w znakomite przysmaki: winne grona oraz kiełki bambusa. Zatrzymało to na chwilę żarłoczne wiedźmy. Sytuacja była jednak nader poważna, albowiem szybkie jędze w niedługim czasie nadrobiły stracony na konsumpcji czas, a do pościgu włączyła się również znieważona Izanami. Izanagi ostatkiem sił osiągnął jednak zbawczą granicę Krainy Ciemności i zatrzymał pościg ustanowieniem na drodze swych prześladowców ogromnej skały. Małżonkowie stanęli po obu jej stronach, mierząc się nawzajem wzrokiem, w którym nie było nic z uczuć, które ich niegdyś łączyły. Izanagi wygłosił wówczas formułę rozwodową, na co Izanami odrzekła równie jadowicie. "Mój drogi panie i mężu, skoro tak mówisz, ja będę codziennie niszczyć tysiąc ludzi w kraju, w którym żyjesz!" "Najdroższa, skoro tak mówisz, ja spowoduję, że dziennie rodzić się będzie tysiąc i pięćset."
Po tej, delikatnie rzecz ujmując, przekornej wymianie zdań rozwiedzeni małżonkowie rozstali się na zawsze. Ona wróciła do Krainy Ciemności, on natomiast odszedł do kraju żywych.
BOSKIE RODZEŃSTWO
Izanami wybrała już na zawsze mroki podziemia. Jej mąż zaś udał się na wyspę Kiusiu, by w falach bystrej rzeki dokonać rytualnej ablucji – oczyszczenia po skalaniu swego ciała dotykiem oraz widokiem zmarłych. W trakcie trwania tego obrządku doszło, jak nietrudno się domyślić, do masowych narodzin kami. Z tych ważniejszych wymienię złowrogiego pana klęsk, powstałego z zabrudzeń ciała. Jego przeciwwagą został bóg naprawiający zło, zrodzony wraz z trzema bóstwami morskimi w momencie zanurzenia się Demiurga w falach rzeki.
Nadeszła pora na wiekopomne wydarzenie, brzemienne w radosne skutki. Bóg obmył swe lewe oko i oto narodziła się z niego świetlana Amaterasu, dostojna bogini słońca, przyszła władczyni Wielkiej Równiny Niebios. Bóg obmył prawe oko i zrodził się dostojny Tsukijomi, pan księżyca. W czasie przedmuchiwania nosa na świat przyszedł Susanoo, Pan wiatrów i mórz.
Dałem życie wielu dzieciom, ale w końcu trójce najdoskonalszych!
W uniesieniu zdjął naszyjnik z połyskujących klejnotów i wręczył go swej pierworodnej córce, jednocześnie przekazując jej władzę nad Wysoką Równiną Niebios. Tak oto para bóstw reprezentująca dwa najefektowniejsze ciała niebieskie stała się władcami Niebios. Lecz oto niepohamowany Susanoo, z nieznanych przyczyn uświadomiony o mającej miejsce jeszcze przed jego narodzinami stracie matki, szalał z rozpaczy wśród spienionych morskich bałwanów, wstrząsając niebo i ziemię swymi lamentami. Ostatecznie zapragnął zstąpić w mrok podziemia Jomi, by połączyć się ze swoją matką. Po usilnych prośbach, jego ojciec udzielił z niechęcią zgody.
A idź sobie gdzie chcesz!
Na odchodnym Bóg Wiatrów uzyskał również przyzwolenie na pożegnanie swej siostry na Wysokiej Równinie Niebios. Pożegnanie to, jak się wkrótce okazało, miało trwać niesamowicie długo... Izanagi uznał, ze jego misja jest skończona i udał się na spoczynek na wyspie Awaji. W innych wersjach legendy jego ciało miało rozpaść się, by dać początek elementom krajobrazu – górom, lasom, rzekom etc.
Susanoo ruszył do nieba, a jego pochód był tak gwałtowny, że morze się rozszalało i zajęczały góry. Amaterasu słysząc te przeraźliwe odgłosy pomyślała, że jej brat może próbuje szturmem zdobyć powierzoną jej opiece krainę i samemu zająć najwyższe miejsce w hierarchii bóstw. Wyszła mu na spotkanie, przezornie przebrana za wojownika. Mimo smukłej budowy, zatupała w ziemię tak, że ta rozstąpiła się, a następnie wyszła z niej z niezwykła łatwością. Po tej demonstracji siły, spytała się o zamiary swego boskiego brata. Susanoo odpowiedział zgodnie z prawdą (może nieco buńczucznie), a chcąc upewnić siostrę o braku złych zamiarów zarządził pierwszy, jedyny w swym rodzaju “sąd boży”.
Złóżmy wzajemnie przysięgę, a związani nią wydajmy na świat potomstwo. Jeżeli dzieci, które ja wydam na wiat, znaczyć to będzie, że nikczemne są me zamiary. Jeżeli będą to zaś męscy potomkowie, dowiedzie to mej niewinności.
Amaterasu przystała na propozycję. Ujęła w dłoń szablę brata, wzięła do ust i połknęła. Z jej tchnienia powstała trójka bogiń. On zaś rozkruszył w zębach pięć jej naszyjników i połknąwszy je, otworzył usta, z których wyszło pięciu synów. Tak oto Susanoo dowiódł swej niewinności. Wkroczył do krainy rządzonej przez nadobną siostrę, by pozostać tam niespodziewanie długo i pożegnać się z nią w efekcie swych niewybrednych żartów.
NIESMACZNE FIGLE SUSANOO
Dumny z udanego pomysłu dowiedzenia swej niewinności, Susanoo dał upust swemu niepowściągliwemu usposobieniu. Jako symbol burzy i rozpętanych sił przyrody począł pustoszyć bezrozumnie pola ryżowe swej gospodarnej siostry, czyli powtórnie zasiewać, wypasać końmi rolę, niszczyć groble i zatykać kanały. Nie dość tego, bezwstydnik wypróżnił się w samym sercu świątyni świeżo przygotowanej na święto spożycia dopiero co zebranego ryżu.
Wyrozumiała Amaterasu zrazu wybaczyła krnąbrnemu bratu ciężkie przewinienia. Ten poczynał sobie jednak coraz zuchwalej. Pewnego dnia, otoczona prządkami Amaterasu tkała właśnie kultowe szaty, gdy oto przez dziurę w dachu wpadł obdarty żywcem ze skóry koń niebiański (być może nawet kirin) – co gorsza, obdarty został od ogona do głowy, co dopełniło miary goryczy. Gromadka prządek zerwała się w panicznej ucieczce i dotkliwie pokaleczyła ostrzami czółenek. Ten, najdzikszy z figli boga wiatrów, przebrał miarę cierpliwości wyrozumiałej dotąd siostry.
Bóg wiatrów dopełnił tym haniebnym czynem listy siedmiu najcięższych grzechów, zwanych grzechami niebiańskimi (amatsutsumi).
Przerwanie tam na polach ryżowych, zasypywanie kanałów, niepotrzebne opróżnianie zbiorników wody, zanieczyszczanie odchodami miejsc do tego nie przeznaczonych oraz obdzieranie zwierzęcia ze skóry od ogona do głowy – oto najgorsze czyny narodu rolników. Doroczne święto japońskie wyznawania grzechów i pokuty koncentruje się do dziś na tych najcięższych wykroczeniach religijnych Japończyka.
AMATERASU I NIEBIAŃSKA GROTA
Obrażona śmiertelnie bogini Amaterasu ukryła swą promienną twarz w Niebiańskiej Grocie, aby nie patrzeć na miejsce, w którym dokonano tak podłych zbrodni. Życiodajne słońce zgasło, a świat pogrążył się w ponurych mrokach. Rozzuchwaliły się też złe duchy (prawdopodobnie mamy tu do czynienia z aluzją do początku zimy).
Stan trwałych ciemności okazał się na dłuższą metę rzeczą nie do wytrzymania. Osiem milionów kami zgromadziło się na skraju Mlecznej Drogi, by radzić nad sprowadzeniem z powrotem zagniewanej i obrażonej Amaterasu. Wreszcie obmyślono strategiczny manewr, którego autor – bóg rad – zasłużył sobie na miano znakomitego reżysera. Zaproponowane przez niego widowisko dało bowiem tak pożądany przez wielu rezultat.
Trzymając się ściśle jego pouczeń, przyniesiono koguty – zwiastunów wschodu słońca. Rękami protoplastów rodów kapłańskich, Nakatomi i Imube wykopano święte drzewo sakaki, które ozdobiono barwnymi materiałami i klejnotami. Naprzeciw zaś wejścia ustawiono duże ośmioboczne lustro. Ceremonię rozpoczęło rozpalenie pokaźnego ogniska. Zabrzmiały sylaby zaklęć.
Bogini Udzume skoczyła na odwrócony ceber i puściła się w szalone pląsy. W tanecznym porywie poczęła zdzierać z siebie kolejne części ubrania, obnażając się i ukazując swoje idealne nawet jak na boginię piersi.. Wśród groteskowych gestów tancerki, spotęgowanych jeszcze żywą grą cieni, wśród zgromadzonych bogów zapanowała hałaśliwa wesołość. Od ścian groty, w której to skryła się świetlana bogini, odbiło się pianie kogutów, przeraźliwy dźwięk cebra i wybuchy niepohamowanego śmiechu zgromadzonych.
Amaterasu nie byłaby kobietą, gdyby nie zadała sobie wtedy pytania, co też może tak napawać radością bogów w porzuconym przez nią mrocznym świecie. Zagrała też urażona ambicja. Jak to, ona, najwyższa bogini, bogini światłości słonecznej, karze ziemię i niebo swą nieobecnością, a tymczasem na zewnątrz panuje hałaśliwa, beztroska wesołość... Na pytanie Amaterasu odpowiedziano podstępnie.
W ten właśnie sposób oddajemy cześć nowo objawionej, najwyższej bogini!
Chwyt psychologiczny okazał się dobrze wymierzony. Zaciekawiona, a może i lekko zaniepokojona bogini wyjrzała z groty, a jej słoneczny blask odbił się od tafli ustawionego naprzeciw wejścia zwierciadła (Japończycy święcie wierzą, że znajduje się ono do dziś w wielkiej świątyni shintoistycznej na przylądku Ise).
Na to wychylenie czekał tylko jeden z bogów – szybkonogi .... Jak strzała wyskoczył z ukrycia i chwyciwszy Amaterasu za rękę, wyciągnął ją z jaskini. W tym samym czasie inny z bogów sprytnie zagrodził wejście sznurem, aby uniemożliwić powtórną ucieczkę obrażonej. W promieniach życiodajnego słońca rozbłysły radośnie niebo i ziemia.
Warto wspomnieć, że cała teatralna dekoracja i obsada sceny wywołania z groty bogini Amaterasu weszły na stałe do ulubionego repertuaru artystów japońskich. Bardzo wiele makat, malowideł na lace i obrazów z upodobaniem odtwarza ten epokowy dla shintoistów moment mitycznej przeszłości.
By dać zadośćuczynienie ciężko znieważonej bogini, ogolono grzesznikowi Susanoo brodę i wąsy, wyrwano paznokcie, za karę wyznaczono złożenie tysiąca stołów ofiarnych i z klątwą wypędzono z grona bogów. Jak miało się na szczęście okazać, nawrócenie przyszło niebawem.
POKUTA I NAWRÓCENIE
Wygnany z nieba bóg Susanoo udał się na ziemię. Po niedługiej wędrówce, natknął się na oznaki przebywania na planecie innych istot żywych – pałeczki do jedzenia ryżu kołyszące się na falach rzeki Hi. Ruszył na poszukiwania i niebawem odnalazł pierwszych ludzi. Była to para starców wraz z młodą panną, wszyscy troje tonący we łzach. Oddawszy tradycyjny powitalny ukłon, bóg wiatrów zapytał o powód ich lamentów. Starzec, z trudnością tłumiąc szloch, oznajmił, że straszliwy ośmiogłowy smok, Yamata-no-Orochi pożarł już siedem jego żeńskich latorośli i jutro właśnie ma przybyć po najmłodszą, piękną Kunisadę.
Rycerz w ciągu swego pełnego przygód życia nie zawsze był szlachetny i uczynny. Widząc rozpacz starych rodziców i ich pięknej córki, szczerze przejął się ich losem. Tym bardziej, że w zamian za uratowanie dziewczyny, jej rodzice obiecali mu jej rękę. Był przecież odważnym i nieugiętym wojownikiem, jakże więc miał przejść obok tych biednych ludzi i zostawić ich samych na pastwę bestii? Z drugiej strony, walka z ośmiogłowym potworem mogła skończyć się dlań tragicznie. Wciąż się zastanawiając, usłyszał w oddali ryk przebudzonego smoka. Dobiegł go też szept matki.
Smok już się obudził! Jutro przyjdzie po swą ofiarę!
Susanoo spojrzał na Kunisadę i bezbrzeżną rozpacz w jej oczach. Od urodzenia miał niezwykle twarde serce, ale tym razem wzruszył się jak nigdy przedtem. Bez wahania postanowił stanąć w obronie panny.
Bóg burz przystąpił natychmiast do realizacji swego planu. Razem z najodważniejszymi mieszkańcami wioski począł w niezwykłym pośpiechu ścinać drzewa i staczać solidne głazy. Z przygotowanych materiałów zarządził wykonać niecodzienną zaporę: ogromną, szeroką na cały wlot do doliny, w której znajdowała się osada, palisadę z ośmioma otworami zakrytymi ośmioma ruchomymi drewnianymi klapami. Najcięższe belki i głazy Susanoo układał własnoręcznie. Po skończeniu pracy bóg udał się do piwnic wioski i wydobył stamtąd osiem ciężkich beczek “sake o ośmiokrotnej mocy”. Ustawiwszy po jednej przy wylotach każdego z otworów, Susanoo ukrył się nieopodal i spokojnie czekał...
Pierwsza smocza głowa z okropnym grymasem ukazała się nad palisadą. Przerażeni mieszkańcy wioski pouciekali, na placu pozostał sam Susanoo wraz ze swą narzeczoną-grzebieniem, szablą za pasem i toporem w ręku. W pewnej chwili wyskoczył z ukrycia i w mgnieniu oka odbił pokrywy beczek z trunkiem. Rycerz schował się za krzakiem bambusowym, by nie wzbudzać podejrzeń bestii. W powietrzu rozniósł się silny zapach sake.
Ale potwór i tak węszył zasadzkę, gdyż na jego drodze stanęła nie znana wcześniej przeszkoda. Walił w nią pazurami, ale okazała się być wyjątkowo wytrzymałą. Rozzłoszczony zionął kilka razy ogniem, chcąc podpalić belki zapory, ale szybko zrezygnował – swąd i dym pochłaniały ten przyjemny zapach, który od jakiegoś czasu docierał do jego nozdrzy. Musiał sprawdzić, skąd się bierze. Zachłannie wciągnął powietrze wszystkimi ośmioma parami nozdrzy, tworząc przy okazji mały cyklon.
Nie mogę się mylić! Ten zapach skądś znam! ... Przecież to sake! Jakże ja ją lubię!
Oblizując się wszystkimi językami, smok zaatakował po raz kolejny przeszkodę, i tym razem bez skutku. Przez chwilę zastanawiał się, co począć dalej. Wstrzymywał się z użyciem ognia, bo sake przesiąknęłaby okropnym zapachem siarki, lub co gorsza, zapaliłaby się także!
Kolejne głowy poczęły sprzeczkę, jak też można by choć zakosztować wspaniałego trunku.
Jest tylko jedno wyjście: trzeba spróbować wejść przez otwory!
Chyba nie mówisz poważnie?!
W końcu odezwała się głowa ósma, jak zwykle rozsądniejsza od innych.
To rzeczywiście może być pułapka... niech więc jedna z nas zobaczy, bo czeka za bramą, a my wszystkie będziemy trzymać straż!
Pierwsza z potwornych głów nieufnie wśliznęła się przez otwór. Po chwili też zawołała do innych:
Co za pyszności! W życiu nie piłam nic równie smacznego!
Wciągnąwszy głęboko powietrze, natychmiast ponownie zanurzyła łeb w beczce, wysuwając szyję, jak mogła najdalej.
Podniecone zapachem wódki i relacjami pierwszej głowy, wszystkie siedem pozostałych zaczęło mówić naraz, wzajemnie się przekrzykując, nie wiedząc, co robić. Jedne wciąż przypominały o ostrożności, by jedna bądź dwie pełniły wartę, gdy inne zajmą się opróżnianiem beczek... Ale która miała pilnować? Korzystając z zamieszania druga głowa dyskretnie zanurzyła się w beczce. Zaraz po niej trzecia. Wkrótce wszystkie poszły w ślad za nimi.
Plan Susanooo zaczynał się sprawdzać. Po chwili, wszystkie osiem głów chłeptało sake, aż bulgotało.
Nie minęły i trzy minuty, a beczki były puste i pierwsza głowa podniosła się. Nieco zamroczona, poczęła rozglądać się po okolicy. Wtedy to szybki jak błyskawica Susanoo wyskoczył z kryjówki i odciął ją jednym cięciem swej katany. Poczuwszy ból, potwór wyprostował się, burząc przy tym część palisady. Jego straszliwy ryk wstrząsnął podobnież wszystkimi wyspami Japonii. Bestia szybko zlokalizowała położenie napastnika. Siedem groźnych łbów poczęło krążyć nad osaczonym zdawać by się mogło samurajem, ale wszystkie dziwnie kołysały się na boki i niepotrzebnie długo zwlekały z atakiem. Nie ulegało wątpliwości: plan rycerza powiódł się i smok upił się niemal na umór. Bestia rozpoczęła szaleńczy atak. Na niewiele się on jednak zdał, gdyż czujny Susanoo zręcznie wywijał szablą i unikał straszliwych języków ognia. Od zręcznych ciosów jego katany głowy smoka zaczęły spadać, jedna po drugiej. Bóg wiatrów ciął dalej cielsko pokonanego potwora. W pewnej chwili jego szabla, uderzywszy o ogon smoka, pękła. Zdumiony bóg ujrzał w ogonie potwora wspaniały miecz, o który złamała się jego szabla. Cudownie znalezioną broń ofiarował ze czcią swej siostrze Amaterasu. Miecz ten, zwany Mieczem-trawosieczem, stał się niebawem jednym z trzech insygniów władzy cesarskiej (o pochodzeniu jego nazwy przeczytać możesz tutaj). W przekonaniu Japończyków istnieje on po dziś dzień w pierwotnej postaci.
Jak łatwo przewidzieć, nawrócony bohater poślubił swą narzeczoną Kunisadę i zamieszkał wraz z nią w Suga. Wkrótce też otoczył go cały zastęp żon, nałożnic i stu osiemdziesięciu dzieci. Jednym z nich był syn imieniem Okuninusi, który jako żywy i inteligentny chłopiec stał się bogiem medycyny i magii, ale – podobnie jak ojciec – wiódł przedtem bardzo burzliwe życie. Jakie? O tym przeczytać możecie w następnym rozdziale. Sam Susanoo zaś po wielu jeszcze latach dostatniego życia zstąpił do podziemia, stając się władcą krainy Jomi...
poniedziałek, 11 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz