za Gildia miłośników fantastyki (http://www.fantasy.dmkhost.net/)
Do dziś wielu marynarzy, żeglarzy i rybaków wierzy w magiczną siłę morza, które żywi, pomaga odkrywać tajemnicze światy. Bywa, że zabiera w wieczność.
Już starożytni czcili morskich bogów, których sprawczą działalność opiewają starożytne mity. Ten świat wierzeń w bóstwa i demony ma swoje odzwierciedlenie w mitologii słowiańskiej, wzbogaconej o wpływy skandynawskie.
W bliższej nam północy znany był Wikingom m.in. Aegir, władca morza, przebywający na jego dnie, otoczony złotymi skarbami z zatopionych statków. Jego żona łapała marynarzy w olbrzymie sieci, celowo powodując przy tym sztormy i burze, które niszczyły statki. Pojmani marynarze byli uroczyście podejmowani i goszczeni w jej pałacu.
Słowiańscy morscy bogowie w przeciwieństwie do innych morskich nacji przetrwali wyłącznie w legendach, spisanych dopiero współcześnie. Temat ten jest nam przybliżony m.in. przez Zofię Drapelle oraz Agnieszkę Lipińską.
Swojego morskiego Neptuna mieli Kaszubi, którego zwali Goskiem. Poruszał się po powierzchni morza łodzią ciągnioną przez morskie rumaki. W swoim domostwie na dnie Bałtyku urządzał przyjęcia, zapraszając na nie różnorakie straszydła. Był otoczony nimfami, które podobnie do kaszubskich kobiet spacerowały po plażach, wypatrywały rybackich łodzi, naprawiały sieci bądź prały rybackie odzienia.
Kaszubi – marynarze przywozili ze sobą opowieści o morskich syrenach, które śpiewem uwodziły nieszczęsnych żeglarzy. Rodzime syreny nazywali morzeczkami, które także śpiewały i uwodziły, wciągając nieostrożnych w głębiny. Tak jak greckie stworzenia, były to pół ryby, pół kobiety, noszące na szyi korale z bursztynów.
Nad jeziorami, których na Kaszubach pełno, morskie nimfy nazywane były redunicami. Stąd nazwa rzeki – Radunia. O topielcach mówiono, że porwały ich piękne redunice, dlatego łatwiej było ukoić ból po stracie kogoś bliskiego. Warunkiem związania się z człowiekiem, był zakaz podglądania ich. Mąż bowiem nie mógł zobaczyć błon między palcami nóg ani płetw u bioder. Legenda głosi iż pewien rybak, który poślubił piękną nimfą wyłowioną z jeziora, wnet ją utracił z powodu nadmiernej ciekawości. Wierzono, że nimfy, tak jak ludzie umierały z miłości za ziemskimi mężami, których musiały porzucić, a ich matki, które nie mogły przeboleć utraty córek zamieniały się w łabędzie i odlatywały za morze.
Także w Bałtyku istniały morskie potwory. Skandynawowie wierzyli w Jarmungadra wywołującego sztormy, Kaszubi w morskiego kura. Były to dziwaczne ryby, wieszane u powały w chatach, by wskazywać kierunek wiatru lub nadejście sztormu. Demon Szaleniec mieszkał na Biegunie Północnym, a w pobliskiej Szwecji rozwiązywano worki z wiatrem kierując go na kaszubskie brzegi.
Aby uchronić się przed groźnymi bóstwami, kaszubi czynili znaki krzyża i wypowiadali stosowne zaklęcia.
wtorek, 19 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz