poniedziałek, 18 maja 2009

MIT O STWORZENIU

Legenda Achomawi

Na początku wszędzie była woda. Niebo było jasne i bezchmurne. Kiedyś chmura uformowała się na niebie, urosła i zamieniła się w kojota. Wtedy powstała mgła, zgęstniała i stała się srebrnym lisem. Tak oto powstały pierwsze istoty. Zaczęły myśleć, wymyślili kanu i stwierdziły, "Pozostańmy tutaj, uczyńmy go naszym domem". Odtąd pływały na nim przez wiele lat, aż kanu się zestarzało i zmurszało a kojot i lis poczuli znużenie od tego ciągłego pływania wkoło.
"Idź już i się połóż", powiedział srebrny lis do kojota, a ten tak uczynił. Kiedy spał, lis uczesał jego włosy a to co wyczesał zbierał. Kiedy nagromadziło się tego dużo, zrolował wyczeski w rękach, rozciągnął i spłaszczył. Gdy to uczynił, położył to co powstało na wodzie aż przykryło ją całą. Wtedy pomyślał, "Powinny być drzewa", i drzewa się pojawiły. To samo zrobił tworząc krzewy, skały, kamienie. Powierzchnia wody obciążona kamieniami już nie falowała i nie marszczyła się tak jak wcześniej na wietrze. I w ten sposób uczynił coś dobrego, co stało się światem. Wtedy podpłyną kanu do brzegu świata.
Potem wrzasnął do kojota, "Obudź się! Toniemy!!!" Kojot obudził się i rozejrzał. Wokół miejsca gdzie leżał rosły wiśnie i śliwki, a w pobliżu ćwierkały świerszcze. I kojot natychmiast zaczął zbierać wiśnie i śliwki i łapać świerszcze.
Po pewnym czasie kojot spytał, "Gdzie my jesteśmy? Jak się tu znaleźliśmy?"
Srebrny lis odpowiedział, "Nie wiem. Po prostu się tu znaleźliśmy. Płynęliśmy, aż dopłynęliśmy do brzegu".
Lis wszystko wiedział, ale zaprzeczył, że zrobił świat. Nie chciał, by kojot wiedział, że świat był jego tworem. Wtedy lis powiedział, "Co robimy? Tutaj jest stała ziemia. Schodzę na brzeg i będę tu żył".
Więc wysiedli, zbudowali dom i zamieszkali w nim. Pomyśleli o stworzeniu innych istot. Po pewnym czasie, zrobili małe kije z jagodowych gałązek i oni cisnęli nimi na dach swojego domu. I nagle gałązki stały się różnymi istotami, ludźmi, ptakami, różnymi zwierzętami, rybami i jeleniami takimi jak dziś. Kuna została wodzem tych istot, a orlica wodzem wszystkich samic, jako że była siostrą kuny. To wydarzyło się w texcag - wa [słowo nieprzetłumaczalne].
Część istot poszło zapolować w pobliży domu. Zabili kilka jeleni, po czym przynieśli je do domu, by je zjeść. Do polowania używano wtedy strzał sosnowych z grotami z kory. Wiewiórka ziemna jako jedyna wiedziała gdzie można znaleźć obsydian, materiał do wyrobu grotów. Poszła tam by go ukraść.
Poszła nad Jezioro Szamanów, gdzie w wielkim domu żyła stara obsydianowa istota. Wiewiórka weszła do domu, niosąc ze sobą kosz z korzonkami, którymi poczęstowała istotę. Ta polubiła je tak bardzo, że wysłała wiewiórkę by nakopała więcej korzonków. Gdy wiewiórka była zajęta kopaniem nadszedł Niedźwiedź Grizzly i powiedział "Usiądź! Pozwól mi usiąść na twoim kolanie i nakarm mnie korzonkami".
Tak więc wiewiórka usiadła i nakarmiła niedźwiedzia i nagle go spytała czy się boi zjadać nie swoje? Wtedy Grizzly powiedział, "Matka obsydianowej istoty dała korzonki wszystkim" i odszedł.
Wiewiórka wróciła do domu, ale miała mało korzeni, gdyż niedźwiedź zjadł ich tak dużo. Oddała to, co zostało staremu i powiedział mu, co niedźwiedź powiedział o nim i jak zrabował korzenie. Wtedy Stary rozgniewał się. "Jutro tam pójdziemy," powiedział, a potem poszli spać.
Rano wcześnie zjedli śniadanie i poszli. Stary powiedział, żeby wiewiórka poszła i nakopała więcej korzonków, a sam poczeka na Grizzly. Wiewiórka poszła po korzonki, a gdy napełniła kosz nadszedł niedźwiedź i powiedział, "Nakopałeś to wszystko dla mnie. Siadaj!" wiewiórka usiadła i nakarmiła łapą Grizzly. Wtedy podeszła Obsydianowa istota. Niedźwiedź wstał gotowy do walki, starał uderzyć się starego a ten nastawił się na uderzenie. Okazało się, że niedźwiedź wyszarpną sobie samemu kawałek ciała. Walka toczyła się dalej, aż Grizzly rozszarpał się na strzępy i nie padł martwy. Wtedy wiewiórka i stary poszli do domu, rozpalili ogień i zjedli korzonki.
Rano stary zbudził się i usłyszał, że wiewiórka jęczy. "Jestem chora", powiedziała. "Jestem potłuczona, gdyż tamten wielki zwierz usiadł na mnie. Jestem naprawdę chora". Staremu zrobiło się przykro, lecz wiewiórka robiła z niego głupca. Po chwili stary powiedział, "Pójdę i nazbieram chrustu". A do siebie, "Zobaczę czy przypadkiem nie udaje. To są bardzo sprytna stworzenia".
Poszedł do lasu i sobie pomyślał, "Lepiej wrócić i zobaczyć, co się stanie."
Wrócił więc i zajrzał do domu, wiewiórka najpierw leżała cicho, ale po chwili jęknęła i zwymiotowała coś zielonego. "Ona jest naprawdę chora," pomyślał stary i odszedł, by nazbierać chrustu. Lecz wiewiórka naprawdę udawała, ponieważ chciała ukraść obsydian. Gdy stary odszedł wiewiórka wstała, wycięła ze ściany nóż i gotowe groty do strzał z obsydianu, schowała je do tobołka i uciekła z nimi.
Kiedy stary wrócił niosąc ciężką kiść chrustu, wszedł do domu, zobaczył, że nie ma wiewiórki i od razu rzucił chrust i pobiegł za zbiegiem. Prawie złapał ją, gdy wiewiórka wskoczyła do dziury. Gdy do niej podszedł ta rzuciła piachem w oczy starca, który kopał próbując wydostać wiewiórkę z jamy. Wtedy wiewiórka wyskoczyła i uciekła. Stary znów za nią popędził, ale wiewiórka znów wskoczyła do dziury i gdy stary znów ją zgubił, poddał się i poszedł do domu.
Wiewiórka przeszła przez rzekę i zostawiła tobołek z grotami do strzał w domu i usiadła na swoim siedzisku. Wiewiórka mieszkała wtedy z kokonem. Gdy wróciła jej współlokator spytał, "Gdzie byłaś?"
Wiewiórka odpowiedziała, "Poszłam i wycięłam nóż i trochę dobrych grotów do strzał, bo przecież takich nie mamy".
Wtedy inni przyszli z jeleniami z polowania. Gdy ugotowali mięso, położyli je w bryłach na ogniu. Wtedy wiewiórka i kokon pocięły bryły na cienkie kawałki by lepiej upiec mięso. Zobaczyła to łasica i spytała skąd mają taki świetny nóż. Rano wiewiórka poszła i przyniosła paczkę grotów do strzał, które schowała i przekazała je wilkowi. Wtedy on wsypał groty na ziemię i rozdał je wszystkim. Każdy przymocował nowe groty do strzał, a stare z kory wyrzucili. Gdy poszli na polowanie, upolowali wiele, wiele jeleni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz