niedziela, 17 maja 2009

TURNIEJ DARÓW, CZYLI O KUNSZCIE KRASNOLUDÓW

za Gildia miłośników fantastyki (http://www.fantasy.dmkhost.net/)

Pomiędzy pałacami Grodu Asów wałęsał się bez celu znany dowcipniś, Olbrzym Ognia – Loki. Jak widać, bardzo mu się nudziło, bowiem od dawna w kraju nie urządzano turniejów, nie wyruszano na wojny, a nawet zaniechano wyprawiania uczt. W pewnej chwili jego wzrok przykuły złote włosy bogini Sif, która w tym momencie stała przed lustrem i rozczesywała swoją dumę. Olbrzym, urzeczony, chwilę wpatrywał się w okno, po czym z radością zatarł ręce – już wiedział co zrobi.
Sif była żoną boga Thora. Uznawana, obok Freyi, za najpiękniejszą z grona bogiń, wyróżniała się przede wszystkim niezwykłymi włosami – długimi, miękkimi i złotymi, jak dojrzały łan zboża. Żadna białogłowa, ani nieśmiertelna, ani tym bardziej śmiertelna, nie posiadała skarbu podobnej miary, toteż bogini dumnie obnosiła się z nimi po całym Asgardzie.

Naastępnego dnia cały Asgard został postawiony na nogi budzącym zgrozę krzykiem dochodzącym z Bilskirniru. Wszyscy bogowie w mgnieniu oka znaleźli się w komnacie bogini Sif i zastali ją w chustce na głowie, ponadto przeraźliwie łkającą w ramionach męża. Każdy z osobna i wszyscy razem zastanawiali się co też tak poruszyło piękną boginię. Po chwili Sif zdołała się opanować, ściągnęła chustę i powiedziała, że ktoś w nocy obciął jej włosy. Bogom ukazał się żałosny widok – na głowie nie było ani jednego z przecudnych pukli!
Tym razem wrzawę wznieciło inne pytanie: „Któż to mógł być ?!”.
Thor nie zastanawiał się wyjątkowo długo, po czym w pośpiechu wybiegł z pałacu. Wrócił po chwili prowadząc Lokiego, który bezskutecznie próbował się oswobodzić z silnego uścisku boga.
- Tyś to zrobił, przeklęty! – ryknął Thor.
Winny stwierdził, że lepiej się przyznać, gdyż pokrętne odpowiedzi jeszcze bardziej rozsierdziłyby potężnego boga błyskawic, który postanowił sam się nim „zająć”, wymyślając coraz to gorsze tortury.
Jednakże Odyn, który czuł się odpowiedzialny za swego młodszego krewniaka, nakazał Thorowi zamilknąć i zapowiedział Lokiemu, że w ciągu trzech dni ma naprawić wyrządzone szkody.
Natychmiast Olbrzymowi Ognia w głowie zaświtał pomysł ucieczki, ale równie szybko stwierdził, iż to nawet nie wchodziło w rachubę, gdyż rozgniewałby Thora jeszcze bardziej i wtedy nie mógłby już liczyć na ratunek ze strony Odyna. W końcu wpadł na pewien pomysł …
Nie było czasu do stracenia. Jeszcze tego dnia udał się do krainy krasnoludów – Syartalfheimu. Nakazał prowadzić się do synów Iwaldiego, o których słyszał, że są najlepszymi kowalami w podziemiach. Z mijanych przez niego sztolni dochodziły odgłosy kucia, dobywania rud węgla i metali oraz torturowania licznych więźniów. Nie to go jednak interesowało. Przyszedł tu ze ściśle określonym celem – poszukiwał synów Iwaldiego.
Dotarł wreszcie do wielkiej jaskini, oświetlanej jedynie blaskiem buchającym z pieców kowalskich. Wolnym krokiem przechodził obok każdej pary kowali, przypatrując się ich pracy i aż nadziwić się nie mógł, że owe marne stworzenia, wyklute z kości jego przodka, posiadały niemal magiczną moc władzy nad metalem, dziełami dorównując sztuce Asów oraz jego braci, Olbrzymów Ognia.
Chodził tak, przypatrując się pracującym, aż wreszcie spostrzegł synów Iwaldiego – parę krasnoludów wyróżniającą się szybkością pracy i zdumiewającym kunsztem. Odczekał jakiś czas, przyglądając się im w niemym podziwie, po czym przemówił doń słodkimi słówkami, nie szczędząc pochwał ani okrzyków zdumienia. W końcu powiedział, iż nawet Asowie nie wykonują tak wspaniałych przedmiotów, jakie właśnie ma przed oczyma.
Zdumione krasnoludy odwróciły się od paleniska i ujrzały, kim jest gość prawiący im tyle komplementów. Natychmiast ukłoniły się z szacunkiem. Czuły się zaszczycone wizytą boga. I to jakiego boga! Był on bowiem jednym z Olbrzymów Ognia, które rozkazywały płomiennemu żywiołowi. Bez ognia zaś Ciemne Alfy nie byłyby w stanie wykonać nawet najmniejszej siekierki. Na dodatek Loki raczył pochwalić ich pracę!
- Nie tylko to jesteśmy w stanie wykonać! – wyrwało się jednemu z braci, na co Loki szeroko się uśmiechnął, gdyż właśnie tego oczekiwał.
- Pewnie i tak – odparł tonem myśliciela – ale na pewno nie coś takiego, jak cudowne, złote włosy Sif…
Krasnoludy chwilę poszeptały między sobą, po czym odpowiedziały z dumą:
- Ależ tak!
Już, już Loki miał tak pokierować słowem, by bracia zgodzili się wykonać włosy dla bogini, ale nagle rozmyślił się i postanowił inaczej.
- Hm … Może i potraficie. Ale czy nie zyskalibyście większej sławy wykonując drobne, ale godne prezenty kilku bogom, a nie tylko Sif?
Synowie Iwaldiego i tym razem podjęli się spełnienia postawionego przed nimi zadania. Loki, stwierdził, że innymi prezentami z powrotem zjedna sobie bogów i ucieszony zatarł ręce.
Kuli półtora dnia … Po czym z dumnymi minami stawili się przed obliczem Olbrzyma Ognia prezentując wykonane „upominki”.
- Oto złota peruka dla Sif – czarodziejskie włosy zaczną rosnąć zaraz po tym, jak bogini założy je na głowę. Oto okręt Skidbladnir dla boga Freya. Zrobiliśmy go z drewna, metalu i kości. Może pomieścić wszystkich bogów, a gdy przestanie być potrzebny wystarczy go złożyć – zmieści się w sakwie. Oto zaś trzeci dar – nigdy nie chybiająca celu włócznia Gungnir dla samego Odyna. Drzewce wycięliśmy ze świętego jesionu Yggdrasill, natomiast ostrze hartowaliśmy w mleku, krwi, smole i miodzie.
Loki przyglądał się tym darom i myślał, że jeśli tylko przechwałki krasnoludów okażą się prawdziwe, to stanie przed bogami z prezentami lepszymi, niż przypuszczał w najśmielszych marzeniach. Jego rozmyślania przerwał nieznany głos:
- Zwę się Brokk, panie. Chciałbym przedstawić ci prawdziwego mistrza kowali – mojego brata Sindriego, przy którym synowie Iwaldiego będą wyglądać jak zwykli czeladnicy.
Lokiemu ledwo udało się powstrzymać rozzłoszczonych braci przed rzuceniem się na Brokka z pięściami, po czym zaciekawiony kazał się prowadzić do Sindriego. Po drodze oznajmił nowemu znajomemu, że nie wierzy, iż jego brat jest lepszym kowalem, ale idzie nauczyć go pokory. Na co Brokk niewzruszonym głosem odrzekł:
- Załóżmy się więc Panie, o głowę przegranego, kto wykona wspanialsze dary – synowie Iwaldiego czy Sindri i ja!
Loki, pewny zwycięstwa przyjął warunki zakładu i po chwili Brokk i Sindri zabrali się do pracy.
Po całym dniu roboty, dwa prezenty leżały już gotowe. Sindri kazał bratu pilnować, aby nie wygasł ogień w piecu, gdyż zostawił tam kawał żelaza przeznaczony na młot. Loki, niepewny już zwycięstwa jak na początku, postanowił skorzystać z okazji i utrudnić pracę braciom. Zamienił się w gza i ugryzł Brokka w rękę, jednak ten ani poczuł przez zgrubiałą skórę ugryzienia owada. Nie zrażony bóg zamienił się w większego gza, ale i tym razem to nie poskutkowało. W końcu, bądź co bądź, zdenerwowany Loki przybrał postać ogromnego gza i ukąsił Brokka w czoło, co spowodowało, że krasnolud z powodu bólu przestał zajmować się ogniem w piecu.
Sindri po powrocie jednak stwierdził, że taka długość obuchu Mjóllnira też powinna wystarczyć.
Po półtorej dnia Brokk zjawił się przed Lokim i zaczął prezentację swoich ‘dzieł’:
- Oto złoty odyniec Gullinbursti dla Freya. Skórę ma pokrytą złotą szczeciną, aby świeciła w nocnych ciemnościach. Umie latać, będzie zatem znakomitym wierzchowcem dla władcy Alfów. Oto złoty naramiennik Draupnir dla Odyna. Posiada taką właściwość, że co dziewiątą noc rodzi osiem własnych bliźniaków, jest więc źródłem bogactwa. A to młot bojowy Mjóllnir dla Thora. Nie znajdziesz nigdzie potężniejszej broni. Wyrzucony, zawsze powraca do rąk właściciela.
Urzeczony, jednak tym razem i zakłopotany Olbrzym drapał się w głowę. Nie był pewien, czy wyrok bogów okaże się dlań pomyślny. Powiedział jednak spokojnie, że przedstawi Asom i Wanom wszystkie dary, zaś wynik turnieju później ujawni krasnoludom. Brokk podejrzewając Lokiego o podstęp razem z nim udał się do Asgard, aby na własne uszy usłyszeć wyrok.
Bogowie czekali zniecierpliwieni na powrót Lokiego z włosami Sif. Zdumieli się, widząc aż tyle podarunków. Po wypróbowaniu każdego byli oszołomieni i mieli trudny wybór. Odyn i Frey stwierdzili, że nie mogą brać udziału w głosowaniu, bo otrzymali dary od obu par. Zatem do rozstrzygnięcia pozostawała kwestia, co było lepsze – włosy Sif, czy bojowy młot Thora?
Loki jak tylko mógł, najusilniej próbował przekonać bogów, że złote włosy to cudo nad cudami. Bogowie jednogłośnie jednak stwierdzili, że to młot Thora jest wspanialszy, gdyż dzięki niemu Asgard będzie wolny od napadów olbrzymów.
Słysząc wyrok, Brokk podskoczył z radości i wyciągnął zza pasa długi nóż, aby poderżnąć gardło Lokiemu. Ten jednak szybko odepchnął rękę krasnoluda i starał się go przekupić:
- Dam Ci odpowiedni okup w złocie, jednak odstąp od warunków zakładu!
- W żadnym wypadku – odparł Brokk – śmiałeś się z kunsztu mojego brata, więc zemsta cię nie minie.
Wystraszony Loki wziął nogi za pas i schronił się we własnym pałacu. Tam ubrał magiczne ciżmy i rzucił się do ucieczki. Jednym krokiem pokonywał całe lądy, morza, aż w końcu wrócił do Asgardu, gdzie nadal czekał Brokk. Ten znów wyciągnął nóż, ale Olbrzym Ognia wykrzyknął:
- Dałem Ci prawo do mej głowy, ale od szyi wara!
Bogowie zaśmiali się z żartu, jednak Brokk nie dał za wygraną. Po chwili wyjął igłę z nicią:
- Skoro mam prawo do twojej głowy, to zaszyję ci usta, abyś nigdy więcej nie twierdził, że synowie Iwaldiego są najzdolniejszymi kowalami wśród krasnoludów!
Tak też zakończył się Turniej Darów.
Brokk odszedł dumny ze zwycięstwa, Loki zaś jakiś czas pozostał ze zszytymi ustami. Lecz gdy tylko zgłodniał – natychmiast rozciął szew. Nigdy więcej nie zaprzeczył, że Sindri i Brokk są najlepszymi kowalami świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz