Legenda z Pomorza Zachodniego za Gildia miłośników fantastyki (http://www.fantasy.dmkhost.net/)
Sydonia von Bork urodziła się w 1548 roku w Strzmielach. Tam, na zamku swego ojca, wychowywała się wraz z siostrą Urszulą i bratem Ulrichem. Gdy podrosła zamieszkała na dworze Księcia Filipa I w Wołogoszczy. Była to dziewczyna niezwykła, powszechnie uważano ją za najpiękniejszą pannę na Pomorzu Zachodnim. Do tego posiadała ponadprzeciętną inteligencję oraz królewskie maniery. Każdy młodzieniec, który miał okazje ja poznać, natychmiast ulegał jej urokowi.
Sydonia posiadała już jednak swojego wybranka. Był nim Książę Ernest Ludwik, syn Filipa I. Dziewczyna kochała go ponad wszystko, on zaś odwzajemniał to uczucie. Złożył jej obietnice ślubu, a tym samym miał umożliwić jej wstąpienie do panującego na Pomorzu rodu Gryfitów. Do owego ślubu nigdy jednak nie doszło. Ernest Ludwik uległ swoim krewnym, według których związek z Borkówną byłby mezaliansem. Posłuchał udzielonych mu rad i wkrótce ożenił się z księżniczka niemieckiego pochodzenia.
Zdruzgotana, pełna żalu Sydonia, czym prędzej opuściła dwór książęcy. Owa Niemka nie mogła się z nią równać pod żadnym względem. Ucierpiała również jej duma. Borkowie był to bowiem ród słowiański, szlachetny, równie stary, co ród Gryfitów, choć nie książęcy. Dziewczyna wróciła do rodzinnego domu. Podjęła decyzje, że nikomu już nie odda swego serca i pozostanie panną do końca życia.
Kiedy zmarli jej rodzice, wraz z siostra rozpęczał spór z bratem o rodzinny majątek. Gdy Ulrich się ożenił, siostry nie przypadły do gustu nowej pani, niechęć ta była odwzajemniona. Sydonia postanowiła opuścić dom na zawsze. Tak rozpoczęła się jej długoletnia tułaczka. Na początku zamieszkała w klasztorze w Marianowie. Później osiedlała się jeszcze w Stargardzie Szczecińskim, w Szczecinie, oraz w Resku, jednak nigdzie nie została na zbyt długo. W końcu w 1604 roku, w wieku 56 lat, ponownie zamieszkała w Marianowie, by tam doczekać końca swoich dni.
Nie było jej jednak dane doczekać ich w spokoju. W rodzinie książęcej coraz częściej zaczęły zdarzać się nagłe zgony. Umarł Książę Filip I, umarł jego syn, oraz wielu innych spośród Gryfitów. Podejrzenia padły na Sydonie, która, Choć już nie młoda, nadal energicznie spierała się z bratem o majątek, ponadto, zajmowała się ziołolecznictwem. W 1617 roku po raz pierwszy oskarżona ją o uprawianie czarnej magii oraz rzucenie klątwy na ród Gryfitów. Proces był długi, uciążliwy, oraz bezowocny. Dwa lata później Sydonię oskarżono po raz drugi. Pod zbrojną eskortą została przewieziona z Marianowa do Oderburga. Tam poddano ją torturom, umęczona, prawie nieprzytomna Sydonia przyznała się do winy. Gdy jednak oprzytomniała odwołała swoje zeznania. Torturowano ją jeszcze kilkakrotnie. Ostatecznie wyrok zapadł, a Sydonię uznano za winna. Ponoć po odczytaniu wymierzonej jej kary, kobieta miała zwrócić się do Księcia Franciszka, i przepowiedzieć mu, że i on, niedługo po niej, utraci życie.
Książę okazał się wspaniałomyślny. Mając na względzie szlachetne pochodzenie wiedźmy, rozkazał ją ściąć, a dopiero później jej szczątki spalić na stosie. Lud był pod wielkim wrażeniem tej łaski. Sydonia jednak, obojętna, pełna pogardy dla wszystkich, nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Ścięto ją 28 września 1620 roku, niedaleko miejsca, gdzie dziś znajduje się Muzeum Narodowe. Jej ciało spalono na Psim Wzgórzu, a prochy rozsypano na polach. Książę Franciszek zmarł dwa miesiące po egzekucji.
10 marca 1637roku ludność Siecina wyległa na ulice, skupiła się wokół zamków i w kościołach. Wszyscy słuchali bicia dzwonów. Dzwonów, które obwieszczały śmierć Bogusława XIV, ostatniego księcia z rodu Gryfitów.
Tak dopełniła się klątwa Sydonii. Do dziś jest ona nazywana białą dama szczecińskiego zamku. Czasem można ją spotkać w białej, zwiewnej sukni, jak spaceruje po zamkowym dziedzińcu. Podobno uśmiech gości na jej twarzy.
wtorek, 19 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz