za Gildia miłośników fantastyki (http://www.fantasy.dmkhost.net/)
Grid z rodu Gigantów była nader rada, kiedy pewnego dnia odwiedził ją Thor, gromowładny bóg Wikingów. Upłynęło wiele czasu od kiedy widziała go po raz ostatni. Zmartwiła się jednak usłyszawszy, że Thor udaje się z wizytą do Geirrodura króla Trolli. Geirrodur mieszkał w domu wykutym w skale, niedaleko chaty Grid i miał powód, by nienawidzić Boga z Walhalla.
– Dlaczego masz zamiar odwiedzić Geirrodura? – zapytała Grid z niepokojem w głosie. – Gdzie podział się twój wspaniały młot, Mjölnir?
– Mjölnir pozostał w Walhalla – odpowiedział Thor siadając do wybornego posiłku, jaki przygotowała dla niego gospodyni.
– Wiesz Grid, słyszałem, że dom Geirrodura pełen jest wspaniałych skarbów. Ściany jego biesiadnej sali pokryte są klejnotami błyszczącymi jak słoneczne promienie. A ponadto ma on skrzynie pełne złota, srebra i pieniędzy... – Thor przerwał, aby przełknąć potężny kęs smakowitej pieczeni. – Geirrodur zaprosił mnie do siebie, abym zobaczył wszystkie te cuda. Jednakże obawia się on mojego Mjölnira, więc pozostawiłem młot w swym zamku.
Mówiąc to, Thor spostrzegł wyraz zatroskania na twarzy swej gościnnej gospodyni.
– Co się stało Grid? Co cię tak martwi? – spytał.
– Kto opowiedział ci o tym wszystkim? – Grid odpowiedziała pytaniem.
– Demon Loki opowiedział mi o tym. Loki był w domu Geirrodura i widział wszystkie jego skarby.
– Loki! O nie! Tylko nie on! – w głosie Grid słychać było niepokój i ostrzeżenie... Loki był znany ze swej przebiegłości, a zawsze był gotów do nikczemnych uczynków. Grid była przekonana, że zaplanował kolejny.
I rzeczywiście miała rację. Już od dłuższego czasu Geirrodur chciał zemścić się na Thorze za zabicie swego kuzyna, Giganta Rungnira. I oto nadarzała się wspaniała okazja. Geirrodur przez przypadek schwytał Lokiego, kiedy ten podglądał go przez okno jego skalnego domu. Loki wił się jak piskorz i błagał o przebaczenie, ale Geirrodur odmawiał łaski, dopóki więzień nie przyrzekł, iż zwabi podstępem i wyda mu Thora. Postawił też warunek, że Thor pozostawi swój potężny młot Mjölnir w Walhalla. Grid oczywiście nie wiedziała o tym, ale swoją kobiecą intuicją wyczuwała niebezpieczeństwo.
– Jestem pewna, że Loki okłamał cię. Wiesz przecież jaki bywa on podstępny i złośliwy. Nie powinieneś mu wierzyć. On knuje coś przeciwko tobie, drogi Thorze. – powiedziała.
Thor poczuł się nieswojo. Grid zazwyczaj miała rację, gdy podejrzewała, że wrogowie zaplanowali jakiś podstęp.
– Ale teraz nie mogę już wrócić do Walhalla. Wszyscy pomyśleliby, że jestem tchórzem. Co powinienem uczynić?
Grid podeszła do wielkiej skrzyni, zawierającej jej najcenniejsze skarby. Uchyliła wieko i wyjęła kilka przedmiotów. Podała je ostrożnie Thorowi.
– Weź ten pas dający moc i ten żelazny kij. A to są żelazne rękawice. Często chroniły mnie przed Trollami i Gigantami. Modlę się o to, aby ochroniły i ciebie!
Thor był bardzo wdzięczny Grid za pomoc. Jej ostrzeżenia sprawiły, że ruszył w drogę do skalnego domu Gierrodora świadomy czyhającego nań niebezpieczeństwa. Nie zdziwił się wiec bardzo, kiedy znalazł się nad rzeką Vimur – którą musiał przekroczyć – i stwierdził, że zmieniła się ona w groźną kipiel, rwącą z niezwykłą szybkością.
Dla wzmocnienia sił zapiął pas, założył żelazne rękawice i wchodząc w rwący nurt rzeki wbił kij w jej dno. Woda napierała na niego ze strasznym impetem, lecz udało mu się utrzymać równowagę. Jednak pośrodku rzeki napór wody zwielokrotnił się i teraz Thor utrzymywał się z największym trudem. I wtedy dostrzegł, że obserwuje go z szyderczym uśmiechem znajoma postać.
– To jest Trollica Gialp, córka Geirrodura – przemknęło mu przez myśl.
Grid często ostrzegała Thora przed nią. To Gialp sprawiła, że rzeka zamieniła się w rwącą kaskadę.
– Biada ci! – wykrzyknął Thor. Żelazną rękawicą wyrwał z dna rzeki potężny głaz z i rzucił nim w Gialp. Tego się Trollica nie spodziewała – ledwie zdążyła uskoczyć, a głaz z pluskiem wpadł do rzeki. Niespodziewanie, spadający głaz wstrzymał jej bieg i rwąca topiel stała się spokojna jak staw. Gialp zobaczywszy to rzuciła się do ucieczki, a Thor wspiął się na brzeg i podążył do skalnego domu Geirrodura.
Tymczasem Gialp informowała ojca, że plan utopienia Thora nie udał się.
– W każdej chwili może tu nadejść – mówiła dysząc po ciężkiej ucieczce znad rzeki.
– Nie przejmuj się córko. Mamy inne sposoby. Na razie moi Trolle wychodzą powitać Thora – odparł Geirrodur.
Ale Thor ujrzawszy powitalną delegację Trolli tylko wzmógł czujność.
– Nigdy nie wierz Trollom! – Powtarzała mu Grid... Teraz nie mógł się wycofać, więc pozwolił się zaprowadzić Trollom do niewielkiego pomieszczenia z jednym krzesłem.
– Zaczekaj tutaj, wielki Thorze, król Geirrodur przygotowuje wielką komnatę, aby cię podjąć z należytą tobie czcią – powiedziały uniżenie Trolle.
Zmęczony drogą i zmaganiami z nurtem rzeki Thor usiadł. Krzesło było bardzo wygodne. Thor rozsiadł się na nim z przyjemnością – lecz nagle poczuł, że krzesło zaczyna unosić się w górę. Krzesło uniosło się gwałtownie i gromowładny bóg nagle znalazł się pod skalnym sufitem.
– Stalowy kij Grid ocali mnie przed niebezpieczeństwem – pomyślał. Jednym końcem wbił go w sklepienie a drugim zaparł o siedzenie mebla. Jakaś niesamowita siła od spodu napierała coraz gwałtowniej. Nagle krzesło złamało się i jego szczątki spadły w dół. Thor ze zdumieniem zobaczył pod nimi przygniecione Gilap i jej siostrę Greip. Obie leżały teraz pod rumowiskiem sycząc z bólu i wściekłości.
– Dobrze wam tak! Próbowałyście zdruzgotać mnie o powałę, lecz odpłaciłem wam godnie – zagrzmiał Thor, aż zadrżały ściany.
W tym czasie król Geirrodur grzał się przy ogniu w wielkiej komnacie. Usłyszawszy krzyki i łomot był przekonany, że jego córkom udało się pokonać Thora. Jednakże, gdy usłyszał ciężkie stąpanie zrozumiał, że sprawy przybrały nieoczekiwanie zły obrót. Drzwi rozwarły się i stanął w nich Thor. Jego twarz była ciemna z gniewu, ciemna jak nawałnica. Przerażony Geirrodur wyrwał z kominka rozpaloną do białości sztabę żelaza i cisnął nią w Thora. Lecz gromowładny bóg Thor żelazną rękawicą chwycił sztabę w locie.
– To należy do ciebie, Girrodurze! – wykrzyknął.
Geirrodur ledwie zdążył uskoczyć chowając się za żelazną kolumnę, gdy dał się słyszeć przerażający łoskot, a komnatę wypełniła chmura gorącego pyłu. Kiedy opadła ukazał się widok leżącego na podłodze króla Trolli. Obok leżała strzaskana kolumna. Rozżarzona do białości sztaba przebiła mury domu, po czym pochłonęła ją ziemia.
Trolle, które przyglądały się temu z przerażeniem, zaczęły uciekać w panice. Nie mogły jednak uciec przed Thorem, który wywijał żelaznym kijem we wszystkich kierunkach. Każde uderzenie było celne. Thor szalał. Był tak rozwścieczony tym, co zdarzyło się w domu Geirrodura, że jego bojowe okrzyki słychać było w Walhalla.
Jeszcze powracając do swojego zamku odgrażał się:
– Poczekajcie, niech no ja tylko dostanę w swe ręce Demona Loki! Zapłaci mi za swe kłamstwa o skarbie Geirrodura! Dam mu nauczkę, jakiej nigdy nie zapomni.
Wszyscy słyszeli jak wołał:
– Loki, Loki idę po ciebie– ale Lokiego nie sposób było znaleźć. I on słyszał powracającego Thora. Wiedział doskonale co go czeka. Opuścił pośpiesznie Walhalla i ukrył się w górach. W najdalszych korytarzach najgłębszej jaskini jaką znał. Skulony dygotał słysząc grzmiący głos Thora, od którego trzęsły się skalne ściany jaskini. I tak już pozostał w górach, stając się jaskiniowym demonem najczarniejszych zakamarków.
niedziela, 17 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz