wtorek, 19 maja 2009

O TRZECH DZIWNYCH KOMPANACH

za Gildia miłośników fantastyki (http://www.fantasy.dmkhost.net/)

Nad Borami Tucholskimi dawno już zapadł zmierzch i księżyc skąpał wierzchołki drzew w bladej poświacie. Migoczące gwiazdy odbijały swoje oblicza w płynącej leniwie Czarnej Wodzie* która z szumem i chlupotem obijała się o brzegi. Leśna gęstwina wypełniła się odgłosami nocnego życia, pohukiwaniem sów, wyciem wilków, szmerami i chrobotaniami. Oraz głośnym śmiechem, śpiewem i dźwiękami wydobywanymi z gitary w miejscu, które z daleka znaczyło się jako łuna na tle lasu. Była to grupka młodych ludzi, która, nie trzymając się wyznaczonych dla turystów szlaków, zabłądziła w borze i błąkałaby się pewnie dalej, gdyby nie leśniczy, który natknął się na nich przypadkiem. Przestraszonych i zmarzniętych zaprowadził do swej leśniczówce, gdzie natychmiast odzyskali dobry humor. Za pozwoleniem strażnika rozpalili ognisko, rozsiedli się wygodnie na pieńkach i rozpoczęli zabawę. Leśniczy przyłączył się do nich, a wtedy młodzież zaczęła prosić swego wybawiciela o jakąś tutejszą historię.
Stary Borowiak** uśmiechnął się dobrodusznie i nie zastanawiając się zbyt długo, zaczął opowiadać.
- Jako, że jestem leśniczym, to opowiem wam o mym druhu po fachu, któremu dawno, dawno temu przytrafiła się przedziwna historia. Lecz dzięki swojej mądrości i przemyślności udało mu się wybrnąć z niej cało. Posłuchajcie zatem, jak to było…

***

Razu pewnego młody leśniczy, któremu powierzono opiekę nad leśniczówką „Gołąbek”, zgodnie ze swoimi obowiązkami wyruszył, by sprawdzić, czy w jego myśliwskim rewirze nie dzieje się nic niepożądanego. Doszedł do skrzyżowania dróg, gdy ujrzał trzech mężczyzn, a byli oni ubrani w tak cudaczny sposób, że nie sposób byłoby ich nie zauważyć.
Pierwszy z nich nosił na sobie obszerny płaszcz, podarty i dziurawy, gdzieniegdzie naszyta była widoczna łata. Wiatr rozwiewał poły starego odzienia i leśniczy pomyślał, że stojący przed nim dziwak sam jest jak ten wiatr, który chłosta go i owiewa z każdej strony. Drugi ubrany był jeszcze dziwniej, zważywszy na ciepłą pogodę, która ostatnio dopisywała w Borach Tucholskich. Miał bowiem na sobie ciepłe i białe jak mleko owcze futro, wełniana czapę naciągniętą na uszy oraz grube rękawice. Na trzeciego zaś z towarzyszy nie dało się w ogóle dłużej patrzeć, gdyż był ubrany w szaty tak błyszczące, że aż widok ten ranił oczy.
Leśniczy pomyślał, że nie podobają mu się ci wędrowcy i że nie ma ochoty wdawać się z nimi w dysputy. Nie wypadało jednak odejść bez słowa, toteż powiedział szybko:
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Zamierzał teraz odejść w swoją stronę by dokończyć obchód, ale trzej dziwaczni mężczyźni zatrzymali go i nie pozwolili się oddalić.
- Nie odejdziesz stąd tak prędko, panie leśniczy. – Powiedzieli ze zdecydowaniem. – Puścimy cię dopiero wówczas, gdy powiesz, którego z nas pozdrowiłeś w imię syna bożego.
- Najsilniejszego z was. – Odpowiedział prędko Borowiak, lecz podróżni nadal nie chcieli pozwolić mu odejść.
Zaczęli spierać się o to, który z nich jest tym najsilniejszym, lecz żadna kłótnia nie przybliżyła ich do rozwiązania zaistniałego problemu. Postanowili więc, że rozjemcą w ich sporze będzie leśniczy.
Ten zamyślił się głęboko, gdyż nie chciał odpowiadać zbyt pochopnie, aby nie narazić się na gniew któregoś z mężczyzn. Zrozumiał jednak, że nie uda mu się wymigać od niewygodnego zadania, odpowiedział więc tak, jak mu rozum podpowiadał:
- Ten w porwanym płaszczu jest z was najsilniejszym i do niego moje pozdrowienie kierowałem. Wygląda bowiem na najbiedniejszego z waszej trójki, a bieda nie ma potrzeb i w tym tkwi jej siła.
Nie spodobało się to jednak pozostałym wędrowcom. Najpierw na przód wystąpił ten w lśniących szatach, i spojrzał na leśniczego wzrokiem pełnym nienawiści, w którym płonął żywy ogień. Oświadczył, że Borowiak pożałuje jeszcze swojej decyzji, gdyż zignorował go. Jego, który jest Słońcem. W porywie zagroził, że gdy tylko nadejdzie lato zabije leśniczego żarem wszystkich swoich płomieni. Jednak opatulony ciepło zmarzluch nie pozwolił grozić mu zbyt długo, sam bowiem zaczął wykładać przed leśniczym swoje pretensje. Był bowiem Mrozem, i w swojej urażonej dumie zapragnął tak zmrozić ciało młodzieńca, że ten umarłby niechybnie.
Trzeci zaś z nich, który okazał się zwycięzcą, z łagodnym uśmiechem uspokoił leśniczego, i kazał mu nie lękać się gróźb swych towarzyszy.
- Obronię cię przed zemstą tych dwóch, jestem bowiem Wiatrem. Latem jako łagodny powiew przyniosę ci ochłodę, gdy promienie słoneczne będą prażyć twój kark, zimą zaś pozatykam wszelkie dziury w twoim ubraniu, tak, że żadna igiełka mrozu nie dotrze do twej skóry.
Leśniczy był teraz rad ze swojego wyboru, i już przez nikogo nie zatrzymywany wyruszył na dalszy obchód lasu. Wiedział, że od tej pory ma silnego sprzymierzeńca pod postacią Wiatru.

***

Leśniczy skończył, a zasłuchana młodzież ocknęła się i podziękowała za opowieść. Noc zapadła już tymczasem głęboka i tak ciemna, że nawet Stolema*** nie dałoby się wypatrzeć. Powyciągali więc swoje śpiwory i pokładli się spać, a świeże powietrze szybko przeniosło ich do krainy sennych marzeń. Następnego ranka zbudzili się skoro świt, posprzątali swoje obozowisko, dla pewności zalali ognisko wodą i zasypali piaskiem. Chcieli jeszcze pożegnać się ze starym Borowiakiem, który uratował ich w nocy, zastukali więc do drzwi leśniczówki. Nikt im jednak nie opowiedział. Weszli do środka, i jakże ogromne było ich zdziwienie, gdy nie zastali nikogo. Wyszli w milczeniu przed chatę, by rzucić na nią ostatnie spojrzenie, gdy jeden z młodzieńców zauważył coś dziwnego.
- Jak nazywała się tamta leśniczówka z legendy?
- „Gołąbek”. Bo co?
Chłopak wdrapał się na pieniek i odsłonił bluszcz zasłaniający framugę nad wejściem. Ich oczom ukazał się wyblakły, wykaligrafowany czerwoną farbą napis „Gołąbek” oraz rysunek przedstawiający białego ptaka.


*Czarna Woda – miejscowa nazwa rzeki Wdy.
**Borowiak – nazwa mieszkańców środkowej części Borów Tucholskich (okolice Tucholi i Chojnic).
*** Stolem – według wyobrażenia Kaszubów wielkolud, olbrzym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz