Legenda Abenaki
Dawno temu, kiedy Glooscap rządził Wabanaki, żyły tam dwa żwawe zwierzęta, Wydra Keoonik i Królik Ableegumooch, które zawsze płatały sobie figle. Pewnego dnia, kiedy Keoonik pływał, Ableegumooch zwinął sznur z nanizanymi na niego węgorzami, który Keoonik zostawił na brzegu. Keoonik wyskoczył z wody i puścił się we wściekłą pogoń. Nie miał problemu z wyśledzeniem królika, gdyż ryby przy każdym skoku zostawiały na ziemi ślad. Jednak strasznie się zdziwił, gdy ślad nagle się urwał na polanie Stał zdumiały, jednakże, nagle ślad skończył się w lesie na polanie, gdzie przy małym ogniu siedziała stara kobieta.
"Kwah - ee, Noogumee," powiedział Keoonik, używając formy grzecznościowej w stosunku do starszej kobiety. "Widziałaś skaczącego królika ciągnącego sznur z węgorzami?"
"Królik? Królik?" wymamrotała stara kobieta. "Co to za zwierzę?"
Wydra wyjaśniła, że to było małe, brązowe, skaczące stworzenie z długimi uszami i krótkim ogonem.
"Nie widziałem takiego zwierzęcia," gderała starucha, "ale cieszę się przyszedłeś, ponieważ jest mi zimno i jestem chora. Proszę zbierz trochę chrustu na ognisko".
Będąc uprzejmym zwierzęciem, Keoonik poszedł spełnić prośbę staruszki. Gdy wrócił z chrustem, rozejrzał się dookoła zaskoczony. Stara kobieta zniknęła. Na miejscu, gdzie siedziała, zobaczył odcisk pośladków królika a odciski łap prowadziły wprost do lasu. Wtedy sobie przypomniał, że Ableegumooch potrafił zmieniać swoją postać i w ten sposób robił z innych głupka.
"A to nędzny królik!" rozpaczał Keoonik i ruszył w ślad za Ableegumooch. Tym razem trop zaprowadził go prosto do wioski Indian Penobscot, gdzie Keoonik zobaczył królika rozmawiającego z chudym i smutnym człowiekiem noszącym pióra wodza we włosach. Podstępna wydra wycięła mocny kij i ukryła się za drzewem. Niebawem, Ableegumooch nadszedł spacerując ścieżka w dół, jego pysk był zamyślony, a brwi zmarszczone.
Keoonik tylko na to czekał. Podniósł kij i walnął królika z głuchym odgłosem. Ableegumooch padł na trawę.
"To powinno cię nauczyć", z satysfakcją pomyślał Keoonik, i usiadł, by zaczekać aż królik się ocknie.
Niebawem Ableegumooch obudził się i rozejrzał się oszołomiony.
"Co zrobiłeś z moimi węgorzami?" spytał Keoonik.
"Dałem je Indianom", wymamrotał królik i z jękiem dotknął miejsce uderzenia na swojej głowie. "Po co mnie uderzyłeś, ty głupie stworzenie?"
"Ci Indianie głodują, Keooniku", powiedział królik. "Od wielu księżyców ktoś kradnie ich jedzenie."
"Wciąż to samo", gderał Keoonik, "To były moje węgorze".
Królik z determinacją uderzył swymi tylnymi nóżkami o ziemię
"Keooniku, musimy znaleźć rabusiów i ukarać ich!"
"My?" zdziwił się Keoonik.
"Tak, ty i ja," powiedział z mocą królik. "Zawrzyjmy rozejm, aż złapiemy złodziei".
Keoonik pomyślał sobie, że Ableegumooch był ostatnią istotą mogącą narzekać na ludzi kradnący jedzenie innym! Jednakże, zbyt współczuł plemieniu Penobscotsów.
"W porządku", zgodził się "Zawrzemy rozejm," i podali sobie ręce. Wtedy zaczęli iść w kierunku wsi by spytać wodza co mogliby zrobić, by pomóc, ale gdy byli już niedaleko, zobaczyli rozmawiające dwa inne zwierzęta. Były to łasica Uskoos i mysz Abukcheech, oboje tak kłopotliwi, że nawet ich rodziny nie chciały mieć z nimi nic do czynienia.
"Podsłuchajmy je", szepną Ableegumooch, pociągając Keoonika za drzewo.
"Znajdziemy tych rabusiów wodzu," powiedział Uskoos "O nic się nie martw".
"Możesz na nas polegać" ciągnął Abukcheech.
Ableegumooch szturchnął wydrę. "Słyszałeś?"
"Słyszałem," powiedział Keoonik. "Więc jednak Indianie nie potrzebują naszej pomocy."
"Tak sobie myślę…" powiedział królik.
"O czym? I, dlaczego szepczemy?"
"Ciii! Pomyślmy trochę Keooniku. Czy ty wiesz jak tych dwoje spędza czas? Śpią cały dzień a polują po zmroku".
"Wielu z nas tak robi", odpowiedział na to Keoonik.
"Dobrze, ale posłuchaj," powiedział królik. "Wszystkie futrzane ubrania w obozie zostały przeżute, rozdarte i popsute. Jakie zwierzęta to robią a potem sobie gdzieś idą?"
"Łasice i myszy", odpowiedział Keoonik natychmiast. "Bardzo dobrze. Pójdźmy za nimi i zobaczmy, co się zdarzy".
Tak więc, Keoonik i Ableegumooch, trzymając się poza zasięgiem wzroku, poszli za łasicą i myszą do dużej jamy w zboczu wzgórza, gdzie mieszkały inne myszy i łasice o złej reputacji. Wszystek pozdrowiły Uskoosa i Abukcheech i wysłuchali, co miały do powiedzenia. Królik i wydra, schowane za krzakiem jagody także słuchali.
"Udawaliśmy, że bardzo im współczujemy" powiedział ze śmiechem Uskoos "i jeszcze zobowiązaliśmy się im pomóc".
"Tak, teraz już nas nie będą podejrzewać" powiedział Abukcheech i wszystkie myszy i łasice zarechotały.
"Teraz nadszedł czas" powiedział Uskoos, "aby zawołać wszystkie zwierzęta i zaplanować podbój Penobscots. Ponieważ jesteśmy inteligentniejsi niż Indianie i zasługujemy na to by mieć wszystkie jedzenie dla siebie."
"Dobrze mówi!" wykrzyknięto wokoło.
"Jak przekonamy innych by do nas dołączyli?" spytał Abukcheech.
"Mniejsi będą się bali nam odmówić" oświadczył Uskoos. "Na innych użyjemy oszustwa. Powiemy im, że Penobscots planują zabić wszystkie zwierzęta na ziemi i będziemy musieli się przyłączyć żeby ich powstrzymać".
"Wtedy, wilki, niedźwiedzie i myszy nam pomogą" radował się Abukcheech, "wkrótce będziemy mieli wszystkich Indian na naszej łasce!"
Wydra i królik mogliby ledwie mogli uwierzyć w to, co usłyszały. Muszą ostrzec Indian.
"Chodź", szepnął Keoonik, ale królik tylko przykucnął, tam gdzie stał, napięty i nieruchomy. Po prostu chciało mu się kichać! Ableegumooch chciał kichnąć tak jak jeszcze mu się nigdy nie chciało, ale nie mógł tego zrobić, bo to by ich wydało. Spróbował więc się powstrzymać. Naciągną na nos swoją wargę, aż ten stał się podobnie jak oczy czerwony, lecz to nie pomogło.
"Aćchummmmmm!" kichnął wreszcie.
Natychmiast, łasice i myszy rzuciły się na Keoonika i Ableegumoocha i wywlokły ich z ukrycia.
"Szpiedzy!" warknął Uskoos.
"Zabij ich, zabij ich!" wrzasnął Abukcheech.
"Mam lepszy plan," powiedział Uskoos. "Zostaną naszymi pierwszymi członkami". I powiedział więźniom, że muszą się do nich przyłączyć, jeśli chcą przeżyć.
Biedny Ableegumooch. Biedny Keoonik. Oni woleli umrzeć, niż zrobić to czego chcieli złodzieje, przecież byli przyjaciółmi Penobscots. Ableegumooch otworzył usta, by przeciwstawić się nikczemnikom nie zważając na konsekwencje, ale jego usta tylko warknęły i zamknęły się. Usłyszał dziwny dźwięk, dźwięk fletu piszczącego z dala i wiedział, co to było. To był magiczny flet Glooscap i Wielki Wódz wysyłał Glooscapowi wiadomość.
Królik przypomniał sobie coś, co Glooscap mu powiedział dawno temu, na poły w żartach, na poły poważnie. "Ableegumooch" rzekł, "najlepszy sposób, by złapać węża to myśleć jak wąż!" Natychmiast królik zrozumiał. Stanął by pomyśleć jak myszy i łasice, czując chciwość i samolubstwo, które w nich było. Wtedy zaświtał mu plan.
"Bardzo dobrze", powiedział, "dołączymy do was. Ci Indianie na pewno są bardzo okrutni i nieuczciwi. Zasługują na najgorszy los. "Ale jeszcze wczoraj" zaczął Keoonik, lecz poczuł trącenie łokciem od Ableegumooch. "Mój przyjaciel i ja widzieliśmy wielki skład jedzenia ukryty w sekretnym miejscu, prawda Keoonik?"
"Och, tak, tak" wyjąkał Keoonik, zastanawiając się co to za sztuczka, którą szykował królik.
Łasice i myszy podskoczyły w obłąkane i podekscytowane. "Gdzie? Gdzie? Gdzie jest to miejsce?" dopytywały się.
"Zabierz nas tam natychmiast!" płakał Uskoos, oblizując usta.
"Oczywiście," powiedział Ableegumooch, idąc w stronę lasu. "Chodźcie za nami".
Abukcheech będący myszą nie dorastał im do pięt, ale Uskoos wkrótce pchał się do przodu. Każde zwierzę chciało być z przodu i w ten sposób szybko przemierzyli las, łąki, doliny i wzgórza, i w końcu sapiąc i chrząkając dotarli do dna trawiastego wzgórza. Ableegumooch wskazał na stos skał na szczycie.
"Tam znajdziecie bogactwo, którego szukacie" krzyknął. "Śpieszcie się, śpieszcie! Najlepsze dostaną ci, którzy będą pierwsi".
Wszystkie zwierzęta rzuciły się do biegu, chcąc być na górze pierwszym. Królik i wydra odsunęły się i patrzyli jak ten dziki tłum wspinał się w górę, wyżej i wyżej, aż nagle wszystkie te zwierzęta znalazły się na krawędzi urwiska z morzem głęboko poniżej. Te, które były pierwsze próbowały się zatrzymać, ale zostały zepchnięte przez tłum stłoczony z tyłu i jedne po drugich z krzykiem poleciały wprost do morza.
"No to" powiedział Keoonik, spoglądając z dreszczem poza krawędź klifu, "problem mamy z głowy".
"Tak, koniec z problemami Penobscotsów" powiedział królik. "Razem uratowaliśmy naszych przyjaciół od myszy i łasic, Keooniku, chodźmy do domu razem, w pokoju jak dobrzy sąsiedzi".
"Zgoda" powiedziała wydra, ale zaraz potem potknęła się i upadła na ziemię. To Ableegumooch podstawił mu nogę.
"To za uderzenie mnie w głowę!" zaśmiał się królik i pobiegł do lasu. Podnosząc się wściekły Keoonik pobiegł za nim krzycząc, "Tylko zaczekaj, aż cię złapię i oduczę cię płatać figle!". Tak oto ich rozejm zakończył się.
Glooscap, patrząc na nich, śmiał się z ich figli, ponieważ wiedział, że w ich psotach nie było żadnej złośliwości w stosunku do siebie czy Indian.
Jeszcze raz wszystko dobrze się skończyło.
poniedziałek, 18 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz