Legenda Aleutów
Dawno temu, kiedy świat był jeszcze całkiem nowy, nie było żadnych wiatrów, ani delikatnego letniego wietrzyku ani dzikiej zimowej wichura. Wszystko było praktycznie doskonałe. Nic nie przeszkodziło trawie bagiennej rosnąć na brzegu, a kiedy spadł śnieg, to leciał prosto ku ziemi zamiast wirować i być rozdmuchiwanym na wszystkie strony, jak to dzieje się teraz.
Wtedy to, we wsi blisko ujścia Yukon River, tam żyła para, która nie miała żadnych dzieci. Przez to byli oni bardzo nieszczęśliwi. Często kobieta wzdychała mówiąc, "Jakże bylibyśmy szczęśliwy gdybyśmy tylko mieli dziecko!"
Jej mąż wzdychał wtedy i odpowiadał, "Tak, jeśli mielibyśmy syna, uczyłbym go jak podchodzić niedźwiedzie, bezpiecznie pływać między krami, robić pułapki i sidła. Co stanie się z nami gdy będziemy starzy, kto nas utrzyma? Kto odda cześć naszym duszom, gdy umrzemy?"
Takie myśli bardzo ich niepokoiły. W niejeden długi zimowy wieczór siadali przy ogniu, wyobrażając sobie jak inne by było ich życie gdyby mieli dziecko.
Jednej nocy kobieta miała dziwny sen, w którym widziała sanie ciągnięte przez trzy psy, brązowego, białego i czarnego, które zatrzymały się przy drzwiach ich domu. Powożący wychylił się z nich i kiwną na nią głową "Podejdź", powiedział. "Usiądź przy mnie. Zabiorę cię w podróż."
Zaciekawiona, ale i wystraszona kobieta zrobiła to, o co została poproszona. Jak tylko usiadła, człowiek trzasnął biczem i sanie poleciały wysoko w powietrze. Lecieli po czarnym, nocnym niebie, szybciej i szybciej, a gwiazdy iskrzyły się jak śnieg na mrozie. Kobieta szybko przestała się bać, ponieważ domyśliła się, że musi to być Igaluk, Duch Księżyca, który często przychodzi pocieszać strapionych.
Nagle sanie zatrzymały się a sapiące psy położyły się, by odpocząć. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, rozciągał gładki lód, a na tym lodowym polu znajdowała się tylko jedna rzecz, małe, karłowate drzewo.
Igaluk wskazał je i powiedział, "Ty, która tak pragniesz dziecka, patrzeć na to drzewo. Zrób lalkę z jego pnia a znajdziesz szczęście."
Zanim dowiedziała się czegoś więcej, kobieta obudziła się. Sen był tak realistyczny, że ona natychmiast poszła obudziła męża. Opowiedziała mu wszystko, co zobaczyła we śnie i zaczęła go błagać, by natychmiast znaleźli to drzewo.
Mąż przetarł senne oczy. "O co ci chodzi?" gderał. "Przecież to byłaby tylko lalka, a nie prawdziwe dziecko." Ale kobieta uparła się i w końcu, by mieć, człowiek wziął siekierę i wyruszył, i wyszedł by poszukać drzewa.
Na brzegu wsi, gdzie leżał gruby śnieg, nietknięty ludzką stopą, zobaczył jasną ścieżkę ciągnącą się bardzo daleko. Była już pełnia dnia, a ścieżka świeciła jakby światłem księżyca i człowiek domyślił się, że tędy właśnie musi się udać.
Przez wiele godzin on podróżował wzdłuż ścieżki światła aż w końcu, na horyzoncie, zobaczył coś lśniącego bardzo jasno. Gdy podszedł bliżej zobaczył, że to było drzewo, o którym powiedziała mu żona. Człowiek ściął je swoją siekierą i zaniósł do domu.
Tego wieczora, kiedy rzeźbił figurkę małego chłopca z kawałka pnia, jego żona zrobiła małe ubranko z futra foki, a kiedy lalka została ukończona, ubrała ją i ustawiła w honorowym miejscu na ławie naprzeciw drzwi. Z pozostałych części drzewa, człowiek wyrzeźbił malutkie naczynka i malutkie bronie, łuk i nóż, z ostrzem z kości. Jego żona napełniła naczynka jedzeniem i wodą i ustawiła je przed lalką.
Przed pójściem spać, para usiadła i przyglądała się lalce. Chociaż było nie więcej niż na sześć cali wysoka, to wyglądała jak żywa, z oczami zrobionymi z małych fragmentów kości słoniowej.
"Nie dociera do mnie, po co to wszystko zrobiliśmy," powiedział ponuro człowiek. "Wcale nie jest lepiej niż było przedtem."
"Być może i nie," odpowiedziała żona, "Ale przynajmniej mieliśmy jakąś rozrywkę, nie ma o czym mówić."
W nocy kobieta nagle się zbudziła. Usłyszała w pobliżu kilka niskich gwizdów. Potrząsnęła mężem i powiedziała," słyszałeś to? To była lalka!"
Zerwali się na równej nogi i w świetle naprędce zapalonej lampy, zobaczyli, że lalka zjadła jedzenie i wypiła wodę. Widzieli, jak oddycha, a jej oczy ruszają się. Kobieta wzięła ją w ramiona i przytuliła.
Bawili się z lalką przez pewien czas, aż usnęła. Wtedy ostrożnie zanieśli ją na ławę, a sami wrócili do łóżka, zachwyceni nową zabawką.
Rano, gdy się zbudzili, lalka zniknęła. Wybiegli na zewnątrz domu, i ujrzeli odciski jej stópek biegnące ku wsi. Pobiegli tak szybko jak tylko potrafili, ale na brzegu wsi trop się urwał. Nie było żadnego śladu lalki. Ze smutkiem para wróciła do domu.
Nie wiedzieli oni, że lalka poszła wzdłuż ścieżki światła, którą człowiek szedł dnia poprzedniego. Szła i szła, póki nie doszła wschodniej krawędzi dnia, gdzie niebo obniżało się, i spotykało się z ziemią i tworzyło z nią świetlistą ścianę.
Patrząc w górę, lalka zobaczyła dziurę w ścianie nieba, zakrytą kawałkiem skóry. Przykrycie wydymało się do wewnątrz, jak gdyby na drugiej stronie była jakaś potężna siła. Lalka była ciekawa i wyjąwszy swój nóż, odcięła sznury trzymające skórę i ściągnęła ją w dół.
Natychmiast zaczął wiać potężny wiatr, niosąc ze sobą ptaki i inne zwierzęta. Lalka spojrzała przez dziurę i zobaczyła po drugiej stronie Niebiański Kraj, wyglądający jak ziemia. Miał on swoje góry i lasy.
Kiedy poczuła, że nawiało wystarczająco dużo wiatru, lalka powrotem nakryła dziurę skórą, mówiąc twardo, "Wiatr, czasem będzie dmuchał mocno, czasem słabo niekiedy wcale." Potem lalka poszła dalej.
Kiedy dotarła na południe, zobaczyła inny kawałek skóry przykrywającej otwór w ścianie nieba, wydymający się jak poprzednie. Znów lalka odcięła sznur nożem, i tym razem cieplejszy wiatr zaczął dmuchać, przynosząc więcej zwierząt, drzew i krzaków. Po pewnym czasie lalka zakryła otwór z tymi samymi słowami jako przedtem i poszła na zachód.
Tam znalazła jeszcze jeden otwór podobny do poprzednich, ale tym razem, gdy tylko sznury zostały przecięte, wiatr wdmuchał wielką ulewę z falami i rozpyloną wodą z wielkiego oceanu na drugiej stronie. Lalka szybko zakryła dziurę i pouczyła ten wiatr żeby zachowywał się jak inne.
Kiedy przyszła na północ, zimno był tak wielkie, że trochę się zawahała, czy tam też otworzyć dziurę w niebie. Kiedy w końcu to uczyniła, dziki podmuch wleciał przez otwór, niosąc ze sobą wielkie masy śniegu i lodu, żeby lalka natychmiast zmarzła do kości i czym prędzej zamknęła otwór.
Nie zapomniała też upomnieć wiatr, by zachowywał się jak poprzednie. Potem lalka skierowała swoje kroki ku centrum, daleko od ściany nieba. Szła aż dotarła do środka równin na Ziemi. Tam zobaczyła niebo wyginające się łukowato ku górze jak ogromny namiot, oparty na filarach swoich wysokich i smukłych biegunów. Zadowolona, że obeszła już cały świat, lalka zdecydowała się wrócić do wsi, z której wyruszyła.
Jej przybrani rodzice powitali ją z wielką radością, gdyż bali się, że odeszła na zawsze. Lalka opowiedziała im i wszystkim ludziom we wsi o swoich podróżach i w jaki sposób ściągnęła wiatr na ziemię. Wszyscy byli z tego zadowoleni, gdyż dzięki wiatrowi lepiej im się polowało. Wiatry przyniósł przecież ptaki i inne zwierzęta ziemi. Poruszył też morskie prądy, dzięki czemu foki i morsy mogłyby były teraz znajdowane na brzegach a nie tylko w morzach.
Jako, że jak to przewidział Duch Księżyca, lalka przyniosła ludziom wiele dobrego, ci urządzili na jej cześć wiele zabaw. Szamani robili na jej podobieństwo inne lalki, pomocne w ich magicznych obrzędach. Rodzice natomiast na jej wzór robili lalki dla swoich dzieci, wiedząc, że przynoszą szczęście tym, które się nimi zaopiekują.
środa, 20 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz