piątek, 22 maja 2009

ŚWIĘTA OPOWIEŚĆ

Legenda Anishnabe (Anishinabe)

Była wiosna kiedy młody wojownik Anishnibe dołączył do społeczności. Było w nim coś dziwnego, czego wielu nie potrafiło zrozumieć. Jego odpowiednie postępowanie i zaufanie jakie zdobył było czymś obcym dla tych ludzi, którzy należeli do "Tradycyjnego Kręgu". Po kilku miesiącach jego obecności w społeczności wielu obawiało się z nim rozmawiać, a inni zastanawiali się co z nim jest nie tak, lecz nikt nie potrafił znaleźć błędów w sposobie jego postępowania czy wykonywania przez niego pracy. Młodzieniec niewiele wiedział jak postępują ludzie Kręgu, i pomyślał, że mógłby się tego nauczyć. Po wielu rozmowach i naukach świetnie się zorientował czego od niego oczekiwano jako od wojownika Tradycyjnego Kręgu.
Po wielu miesiącach nauki powrócił do Starszyzny, z pytaniami dotyczącymi stanu społeczności. Pytał też, czemu tak wiele rzeczy w Kręgu przeczyło innym. Widział starych ludzi, kalekich, matki pragnące by przywódcy zatroszczyli się o ich rodziny w czasie gdy ich mężowie spali w łóżkach innych kobiet. Pytał o wiele innych rzeczy, które wydały mu się niewłaściwe. Odpowiedziano mu, że miesza się w sprawy społeczności i, że społeczność nie jest z tego zadowolona. Wydało mu się nie w porządku, że tylko ludzie wytwarzający święte leki mogli je posiadać, ani to, że Starszyzna nie posiadała Orlich Piór pokazujących ich status, ani to, że tylko młodzi i silni mogli tańczyć. I znów poinformowano go, że tak właśnie jest w tej społeczności, i jeśli nie potrafi wymyślić nic lepszego, to tak właśnie ma być.
Młodemu wojownikowi nie podobało się to, irytował go fakt, że wyglądało na to, że klasa dominująca narzucała innym sposób postępowania i, że nikt nie rozumiał tego, że nauki społeczne są dla każdego, a nie tylko dla wybrańców, którzy zaspokajali tylko swoje potrzeby. Poszedł więc do domu, by poprosić Pramatki i Praojców o pomoc w rozwiązaniu tej sprawy. Wiedział, że była to sprawa życia lub śmierci dla tej społeczności, więc najpierw złożył im dary, a potem wszedł do środka. Była to skromna i uboga chata, nie taka jak chata do nauk czy chata modlitewna. Chata ta różniła się od innych swoją budową. Przez wiele dni pościł i wznosił modły, aż pewnego dnia przybyła do niego Pramatka z północnego-wschodu, i bez jednego słowa narysowała po środku chaty krąg, wyznaczyła na nim cztery strony świata, a młodzieńcowi powiedziała, by wybrał się w podróż w tych czterech kierunkach, a otrzyma odpowiedź, której pragnie.
Wojownik podziękował jej za świętą naukę, opuścił chatę zostawiając Pramatkom i Praojcom jeszcze więcej darów. Po wyjściu z chaty najpierw skierował się na wschód. Na wschodzie, przy strumieniu na polanie siedział Żuraw, którego młodzieniec obserwował przez jakiś czas. Gdy Żuraw odleciał wojownik ponownie złożył Pramatkom i Praojcom dary. Kiedy zbliżył się do miejsca gdzie siedział Żuraw, poczuł znajomy, ostry zapach i zobaczył, że w samym sercu trasy jego wędrówki było dziesięcioakrowe poletko porosłe słodką trawą (żubrówką). Zaczął więc zbierać trawę, uważając przy tym, by nie uszkodzić korzeni, aby trawa mogła wyrosnąć w następnym roku. Zebranymi źdźbłami trawy napełnił sanie na wysokość aż czterech stóp.
Potem wrócił do ludzi, którzy, jak widział, byli w potrzebie i rozdał wszystką słodką trawę społeczności. Nie zatrzymał dla siebie nawet jednego źdźbła, lecz oddał innym wszystko. Następnie poszedł na południe, gdzie znalazł dziki tytoń, który zebrał i rozdał innym sobie nie zostawiając nawet liścia, po czym skierował się na zachód gdzie znalazł szałwię lekarską. Postąpił tak jak wcześniej rozdając to co znalazł społeczności. Na końcu poszedł na północ gdzie znalazł wielkiego Praojca Cedra, i postąpił tak jak wcześniej oddając wszystko, co zebrał społeczności sobie nie zostawiając ani krzty.
Gdy Starszyzna zapytała, dlaczego to zrobił, on odpowiedział "Ponieważ wszyscy są równi i każdy zasługuje by mieć to co mają inni. Ja nie mam niczego poza wiedzą, gdzie to zdobyć, ponieważ podążałem ścieżkę Pramatek i Praojców, i wierzcie mi, że jeśli ta społeczność znów będzie w potrzebie, przybędę ponownie i jeszcze raz uczynię to co teraz. Wy natomiast, którzy uczyniliście swą wielkość niedolą innych, wcale nie jesteście tacy wielcy a wasza Święta Chata przynosi wstyd Pramatkom i Praojcom. Zaprowadźcie we własnych domach porządek, a potem pomóżcie innym uczynić to samo, a gdy wszystkie domostwa w tej społeczności będą uporządkowane, wtedy nastanie pokój i wielu dobrych wyznawców zostanie pozyskanych. Przekażę jeszcze jeden dar, tak jak mi to nakazano". I ponownie ich opuścił udając się w wielodniową wędrówkę kierując się na zachód w poszukiwaniu wielkiego daru Pramatek i Praojców. Znalazł dolinę pełną Orlich Piór gdzie po raz kolejny złożył dary dla Pramatek i Praojców, po czym wrócił do społeczności oddając im lecznicze Pióra Orła Przedniego. Sobie nie pozostawił ani jednego. Każdemu człowiekowi, który tego potrzebował, dał po jednym piórze. Ten ostatni gest będący wyrazem oporu przeciw starszyźnie tak okropnie ją oburzył, że otwarcie zaczęła przemawiać przeciw tym wszystkim darom.
Wtedy zebrała się rada społeczności i przez przypadek, młody tancerz, syn członka Starszyzny zgubił w Kręgu Tańca swoje Orle Pióro. I zakrzyknięto na weteranów by przyszli i honorowo zwrócili ludowi Ducha Orła. Wystąpił on w pełni odziany w odświętny strój, który nakazano mu przywdziać, i wraz z innymi weteranami zajął swoje miejsce na zachodzie. Gdy nadszedł czas, zastanowiono się, kto powinien podnieść pióro i je oddać, i tylko on jedynie był weteranem ranionym w bitwie, więc jako jedyny mógł dostąpić tego zaszczytu. Gdy podniósł pióro, zapytał Starszyznę, kim była osoba, która potrzebowała otrzymać Orle Pióro?
Podszedł do młodej dziewczyny, która jeździła na wózku inwalidzkim i dał jej Orle Pióro. Pióro dostało się społeczności, ten który tańczył miał ich wiele, ona żadnego. Należy dbać o to co się ma, w innym wypadku Pramatki i Praojcowie zmniejszą twoje brzemię.

Jest to prawdziwa historia ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz